WĘGRY


Reprezentacje

Dotychczasowe spotkania Polaków w eliminacjach do Mundialu [ANALIZA]
Niedzielny mecz z San Marino zakończył pierwszą połowę zmagań w Grupie I w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata. Z liczbą 10 punktów zajmujemy drugie miejsce za plecami niezawodnych Anglików, jednak szczególnie powinno nas interesować to, co dzieje się za naszymi plecami. Na ten moment, o jedno oczko wyprzedzamy Albanię oraz o trzy Węgry. Te dwie ekipy mogą realnie sprawić nam problemy w walce o choćby możliwość występów w barażach. Pora więc przeanalizować dotychczasowe zmagania kadry i wysnuć z tego pewne wnioski. 25.03.2021, Puskas Arena w Budapeszcie Węgry 3:3 Polska Inauguracyjne spotkanie przyszło nam stoczyć z zaprzyjaźnionymi Węgrami. Na papierze to reprezentacja Polski występowała w roli faworyta, lecz należało mieć wzgląd na sytuację w naszych szeregach. To był debiutancki mecz o stawkę nowego selekcjonera, Paulo Sousy. Zapowiadane były olbrzymie zmiany względem taktyki preferowanej przez Jerzego Brzęczka. Nie obyło się jednak bez szokujących decyzji w postaci umieszczenia od pierwszej minuty pozostającego bez regularnej gry Arkadiusza Recy. Niepewnym punktem wydawał się także wdrażający się do kadry po świetnym sezonie w Barnsley Michał Helik. Niestety, mecz toczył się niezwykle niekorzystnie. Już na początku przeszywającą duet Helik - Bednarek piłkę otrzymał Roland Sallai i rozpoczął tym samym strzelanie. Zauważalny też był brak naszego lewego wahadłowego, który nie zdążył odbudować swej pozycji. Do pierwszej połowy nie umieliśmy odpowiedzieć żadną konkretną akcją. Ponadto, początek drugiej części zdefiniował nasz blok obronny. Najlepiej po drobnym zamieszaniu w naszym polu karnym odnalazł się Adam Szalai i podwyższył prowadzenie. I wtedy swojego "nosa" pokazał portugalski trener. Wejście Krzysztofa Piątka, Kamila Glika oraz Kamila Jóźwiaka diametralnie odmieniło całokształt gry Polaków. W przeciągu kilku minut napastnik Herthy Berlin zdobył gola kontaktowego, by chwilę później po przepięknej asyście Piotra Zielińskiego Petera Gulacsiego pokonał skrzydłowy Derby County. Gdy wydawało się, że z obu stron gra sprowadziła się do środka pola, kolejny błąd w kryciu sprawił, że znów zmuszeni byliśmy gonić wynik. Brak wsparcia i złe ustawienie Arkadiusza Recy przyczyniło się do kapitulacji Wojciecha Szczęsnego za sprawą strzału Willy'ego Orbana. Jak mówi słynne porzekadło: "Jak trwoga, to do Boga" i absolutnie boskim strzałem z lewej nogi Robert Lewandowski zapewnił nam jeden punkt. Warto było docenić ten wynik, zważywszy na komentarze o trudach, jakie sprawia gra na Węgrzech. Również natychmiastowe reakcje Paulo Sousy są elementem "in plus". Na jednak duży minus wypadła gra obronna, a zwłaszcza Helika i obecnego zawodnika Spezii Calcio. 28.03.2021, Stadion Wojska Polskiego w Warszawie Polska 3:0 Andora Trzy dni później na własnym terenie gościliśmy znacznie słabszą Andorę, stawianą w roli ekipy, która swoje jedyne punkty w eliminacjach zdobędzie z jeszcze gorszym San Marino. I na dobrą sprawę ten mecz spokojnie możemy nazwać najlepszym w wykonaniu Biało-Czerwonych. Tak jak mogliśmy zakładać, od samego początku narzucaliśmy nasze tempo gry i nie dawaliśmy dochodzić rywalom do dogodnych szans. Zadowalająco funkcjonował przemodelowany blok defensywny. Jedyne, co pozostawiało wiele do życzenia, to skuteczność. Na całe szczęście gdzie reszta nie może, tam Lewy pomoże. Zdobyta w 30 minucie bramka, chociaż bezcenny był przy niej rykoszet, dała nam więcej pewności siebie i względne poczucie bezpieczeństwa. Niedługo po rozpoczęciu drugiej połowy ruszyliśmy do ataku, czego efektem był dość szybko strzelony drugi gol, którego autorem był nie kto inny, jak RL9. Wtedy również wymownie zareagował Paulo Sousa i dokonał kilku zmian, w tym snajpera Bayernu Monachium zastąpił Karol Świderski. Obraz gry do samego końca znacząco się nie zmienił, a "kropkę nad i" swoim premierowym trafieniem w kadrze postawił Świderski. 31.03.2021, Wembley Stadium w Londynie Anglia 2:1 Polska Zdecydowanie najtrudniejsze starcie w szerokim rozpatrywaniu całej grupy przyszło nam stoczyć w ostatnim dniu marca. Na ikonicznym Wembley podejmowaliśmy późniejszego finalistę EURO 2020, Anglików. W dodatku, nasz nominalny kapitan i lider nie mógł być dostępny dla portugalskiego trenera. Jak można było zakładać, od początku gospodarze narzucili swoje tempo, zmuszając reprezentację Polski do schowania się w polu karnym i bronienia się głównie w tym obszarze boiska. Kiedy posiadaliśmy futbolówkę, ofensywni zawodnicy Synów Albionu stosowali wysoki pressing, co niejednokrotnie sprawiało nam problemy. Często ofiarą zmasowanego nacisku padał Piotr Zieliński. Naszą waleczność i skuteczność w pierwszych 45-ciu minutach przyćmił jeden błąd, którego na dobrą sprawę mogliśmy uniknąć. Wydawało się, że Raheem Sterling, finalnie sfaulowany w polu karnym przez Michała Helika nie utrzymałby piłki w boisku i uniknęlibyśmy fatalnej w skutkach interwencji młodego stopera. Jednak sędzia miał uzasadnione podstawy, by wskazać na wapno, z którego bezbłędnie stały fragment wykonał Harry Kane. Do przerwy wynik nie był satysfakcjonujący, jednak widać było, że mimo dominacji w posiadaniu piłki, aż tak wyraźnie nie odstajemy dyspozycją. Wejście Arkadiusza Milika, a później Kamila Jóźwiaka ponownie miały okazać się patentem na urwanie choćby punktu. Ku zaskoczeniu niedowiarków, nasi rywale również popełniali błędy, a ten popełniony przez Johna Stonesa wykorzystał Jakub Moder. Ponownie zostaliśmy zepchnięci bliżej naszej bramki, lecz wszystko wskazywało na to, iż do końca pojedynku uda się nam utrzymać remisowy rezultat. Wszelkie nadzieje pogrzebał w sercach kibiców reprezentacji Polski Harry Maguire. Po starciu nie obyło się bez kontrowersji odnośnie zagrania ręką przez wspomnianego obrońcę, czy bezpardonowości w walce powietrznej Stonesa z Grzegorzem Krychowiakiem, co skończyło się dla nas stratą drugiej bramki. Trzeba jednak nadmienić, że mimo ambicji i determinacji ziścił się najbardziej realny scenariusz. 02.09.2021, PGE Narodowy w Warszawie Polska 4:1 Albania Po rozczarowujących w wykonaniu Biało-Czerwonych Mistrzostwach Europy z nowymi nadziejami przystępowaliśmy do kolejnych meczów eliminacyjnych. Na naszej drodze stanęła ekipa Albanii. Początkowo wedle wszelkich przewidywań mądrze rozgrywalśmy piłkę i zmusiliśmy przeciwników do ostrej, bezpardonowej gry, czego efektem było pokazanie przez Maurizio Marianiego aż trzech żółtych kartoników. Chwilę później mogliśmy cieszyć się z gola, którym obnażyliśmy jeden z błędów taktycznych Albańczyków, jakim jest krycie indywidualne. Najpierw swoje starcie wygrał asystujący Kamil Glik, a futbolówkę z bliskiej odległości w siatce umieścił Robert Lewandowski. Zamiast jednak pójść za ciosem na dobrą sprawę daliśmy się zdominować. Tym razem obrońca Benevento Calcio popełnił ogromny błąd, wpuszczając za plecy Sokola Cikalleshiego i interweniujący Jan Bednarek oraz Wojciech Szczęsny nie zdołali zatrzymać precyzyjnego uderzenia po długim słupku. Przez następne minuty nie było widać w naszej grze konsekwencji ani jakiegokolwiek pomysłu na zaatakowanie Czerwono-Czarnych. Chociaż nic na to nie wskazywało, pod koniec pierwszej części gry kapitalną główką prowadzenie dał nam Adam Buksa. Po gwizdku rozpoczynającą drugą odsłonę tego meczu widać było w szeregach rywali rozdrażnienie stratą bramki. Nic zresztą dziwnego, jeżeli nie potrafiliśmy stworzyć innych sytuacji, poza tymi gwarantującymi przewagę bramkową, a wciąż głównie za sprawą Grzegorza Krychowiaka Albańczycy mieli okazje do natarcia. Wtedy wszystko, co ma w sobie najlepsze pokazał Robert Lewandowski. Od połowy boiska skrzydłem poprowadził kontrę, przepchnął Marasha Kumbullę i można powiedzieć, że strzelił gola Grzegorzem Krychowiakiem. Kunszt, siła, spryt, geniusz - to tylko nieliczne określenie, jakimi można zdefiniować od A do Z to, co w tamtej akcji pokazał najlepszy napastnik na świecie. Mimo już dwubramkowej zaliczki nie brakowało w naszej defensywie błędów oraz nieporozumień, skutkujących naporem ze strony zmuszonych do desperackich ataków Albańczyków. Na nasze szczęście, ostatni do siatki tego dnia trafił Karol Linetty. Wynik dużo lepszy, niż gra. 05.09.2021, San Marino Stadium w Serravalle San Marino 1:7 Polska Nikt chyba nie zakładał choćby przez chwilę, że mimo bezbarwnego występu trzy dni wcześniej istnieje jakakolwiek szansa na choćby stratę bramki, a co dopiero punktów ze składającym się z półprofesjonalistów San Marino. I rzeczywiście, pierwsza połowa pokazała, kim na arenie międzynarodowej w piłce nożnej jest reprezentacja włoskiej enklawy. Mieliśmy dowolność wyborów, wariantów, jakimi mogliśmy rozegrać daną akcję. Niezwykle często napory przechodziły przez lewą stronę, z której podłączał się Tymoteusz Puchacz, chociaż czasami wbiegał trochę jak "jeździec bez głowy". Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 0:4 z perspektywy gospodarzy po dwóch golach Roberta Lewandowskiego i trafieniach Karola Świderskiego oraz Karola Linettego. Jednak dla większości widzów i krytyków mecz ten rozpoczął się dopiero po przerwie. Po katastrofalnym błędzie Kamila Piątkowskiego stało się coś, czego nikt się spodziewał. Chociaż Nicola Nanni pozbawił nas czystego konta, rzecz jasna na wynik nie miało to zbyt dużego przełożenia. Lecz niesmak pozostał, gdyż mało jest reprezentacji, które dały się pokonać Sanmaryńczykom w całej historii bezpośrednich starć, a my uczyniliśmy to już drugi raz. Bardziej szokujący dla oczu był dalszy przebieg spotkania. Nie potrafiliśmy w sensowny sposób przedrzeć się przez blok obronny przeciwnika. Nie podejmowaliśmy nawet prób wejścia w drybling, co mogliśmy zaobserwować dopiero po wejściu na murawę Nikoli Zalewskiego. Względnie honor i cały wynik uratował Adam Buksa, kompletując klasycznego hat-tricka, jednak wartym uwagi jest to, jak niewiele brakowało, byśmy mogli mówić, że zremisowaliśmy w jednej połowie z San Marino. Oczywiście wygrana była pewna i co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Natomiast wydaje się, iż różne już konfiguracje defensywy reprezentacji Polski wciąż nie są wystarczająco zgrane i umiejętne, by nie popełniać tak ewidentnych pomyłek czy to w ustawieniu, czy w rozegraniu. Podsumowując, w przypadku dzisiejszej porażki z Anglią prawdopodobnie wyprzedzą nas Albańczycy, podejmujący San Marino. Jednak my jako pierwsi będziemy mieli za sobą dwa zdecydowanie najtrudniejsze starcia z faworytami grupy, a z również groźnymi Węgrami także zagramy jako gospodarz. Ze spotkań wyjazdowych czeka nas wyjazd właśnie do Albanii oraz Andory, jednak z tych pojedynków przy dobrej postawie możemy wywieźć cenny komplet punktów. Na ten moment jesteśmy największymi faworytami do zajęcia drugiego miejsca w grupie i występów w spotkaniach barażowych. Nawet pomimo niestabilności z tyłu oraz problemów z kontuzjami, na czym najbardziej cierpi ofensywa, jesteśmy w stanie zdobyć jeszcze co najmniej następne dziesięć punktów. Z wydawaniem wyroków w sprawie ewentualnego zwolnienia Paulo Sousy również powinniśmy się wstrzymać i dać mu czas przynajmniej do końca trwania kwalifikacji.   ➡️ Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸 ➡️ Kliknij i polub naszą stronę na Facebooku: @nowinkitransferowe 👍 ➡️ Kliknij i zaobserwuj nas na Twitterze: @nowinkitransfer 🐦


08 WRZEŚNIA 2021, 19:04

Reprezentacje

Zapowiedź: Węgry - Polska
Węgry kontra Polska, czyli start eliminacji Mistrzostw Świata (Katar 2022). Pierwsze spotkanie eliminacyjne na drodze do Kataru. Przed polskimi piłkarzami przeciwnik może nie najlepszy, ale wymagający. Węgrzy ubiegły rok jako kadra narodowa zakończyli z lepszym bilansem niż reprezentacja Polski, choć mierzyli się ze zdecydowanie słabszymi drużynami niż Włochy czy Holandia. Od dłuższego czasu wiadomo, że problemem naszych rywali może być brak młodego gwiazdora - Dominika Szoboszlaia. Piłkarz RasenBallsport Leipzig nie wyjdzie na boisko w czwartkowym spotkaniu. Determinacji i zaangażowania jednak nie można odmówić innym zawodnikom, chociaż nie są to gwiazdy topowych klubów, to piłkarze tacy jak na przykład Willi Orban czy Peter Gulacsi łatwo nie oddadzą Biało-Czerwonym trzech punktów. Debiut nowego selekcjonera za sterami polskiej reprezentacji przynosi wiele pytań. Jakich zawodników wytypuje do pierwszego składu Paulo Sousa, kto będzie partnerem w ataku Roberta Lewandowskiego, kto na bokach obrony? Temat wyboru formacji, jaką wybierze Portugalczyk zdaje się być jednak w ostatnim czasie najgorętszą kwestią. Na trzech obrońców? Z wahadłowymi? Jeżeli tak to, kto na lewym wahadle? Reca grający we Włoszech w takim ustawieniu, czy Rybus, który defensorem stał się dopiero u Adama Nawałki, wcześniej grając jako lewy pomocnik. Prawe obsadzone jednym nominalnym obrońcą (Bereszyński) powołanym na zgrupowanie, a może wystąpi Płacheta lub Jóźwiak? W przypadku gry z czterema zawodnikami w linii obrony wydaje się mniej znaków zapytania - frontmanami środka są Glik i Bednarek. Być może warto na Węgrów wystawić Helika albo Piątkowskiego? Jaki styl zaprezentuje Sousa? Odpowiedź na te pytania, jak i całą resztę niewiadomych poznamy już niebawem. Przed Węgrami wcale nie łatwe zadanie, bo trzeba zatrzymać rozpędzonego Roberta Lewandowskiego, przejść linię obrony oraz pokonać Szczęsnego. Plan niby prosty, ale z wykonaniem już może być gorzej. Mało brakowało, a trudna sytuacja panująca w zasadzie na całym świecie pozbawiłaby nas atutów. Na szczęście się udało i do Budapesztu oraz Londynu zabierzemy pierwszy garnitur. Lewandowski na zgrupowaniu, Milik też, Krychowiak w ostatnich meczach zdecydowanie jest w formie, informacje są więc optymistyczne i oby przyniosły pozytywne rezultaty po premierowym tegorocznym zgrupowaniu. Spotkanie z Węgrami będzie można zobaczyć w TVP 1 oraz TVP Sport. Początek w czwartek (25.03.2021) o godzinie 20:45! Aktualizacja: Do Budapesztu nie leci zakażony koronawirusem Mateusz Klich.   JUŻ TYLKO 2⃣ DNI! 😍Jutro lecimy do Budapesztu! 🛫 pic.twitter.com/PC9UDqsf14 — Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) March 23, 2021 Reprezentacja Polski otrzymała dziś rano wyniki badania na obecność SARS-Cov-2. Niestety w przypadku Mateusza Klicha wynik jest pozytywny. Zawodnik czuje się dobrze i nie wykazuje objawów choroby, ale jego wyjazd do Budapesztu jest wykluczony. Dziś test został powtórzony. — Jakub Kwiatkowski (@KwiatkowskiKuba) March 24, 2021   Przewidywana jedenastka według Tomasza Włodarczyka z serwisu "Meczyki.pl":   ➡️ Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸 ➡️ Kliknij i polub naszą stronę na Facebooku: @nowinkitransferowe 👍 ➡️ Kliknij i zaobserwuj nas na Twitterze: @nowinkitransfer 🐦


23 MARCA 2021, 16:04

Transfery

Oficjalnie: Lukas Klemenz zamienił Wisłę Kraków na Budapest Honved FC
25-letni środkowy obrońca kończy swoją przygodę z Białą Gwiazdą i na zasadzie definitywnego transferu gotówkowego (kwota w granicach 50 tysięcy euro) przenosi się do węgierskiego zespołu Budapest Honved FC. Lukas Klemenz pod Wawel trafił w styczniu 2019 roku z Jagiellonii Białystok. Swój debiut w koszulce z białą gwiazdą na piersi zanotował 18 lutego 2019 roku, meldując się na murawie stadionu przy Reymonta w spotkaniu przeciwko Śląskowi Wrocław. Defensor szybko zdołał wywalczyć sobie miejsce w podstawowym składzie, stając się pewnym punktem wiślackiej defensywy, a w każdym meczu wykazywał się wielką ambicją oraz wolą walki od pierwszej do ostatniej minuty. Urodzony w niemieckim Neu-Ulm zawodnik w wiślackich barwach rozegrał łącznie 47 spotkań i zdobył jedną bramkę, która zapewniła krakowianom przełamanie oraz cenne trzy punkty w starciu z Pogonią Szczecin w kampanii 2019/2020.   Po dwóch latach pobytu pod Wawelem szeregi Białej Gwiazdy opuszcza 𝐋𝐮𝐤𝐚𝐬 𝐊𝐥𝐞𝐦𝐞𝐧𝐳. Wytrwałość w pracy, walka w defensywie i optymizm - za to dziękujemy i życzymy powodzenia w dalszej karierze! 👊➡️ https://t.co/dppTH2CSIc pic.twitter.com/wKrdUHmcyI — Wisła Kraków (@WislaKrakowSA) January 22, 2021   ➡️ Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸 ➡️ Kliknij i polub naszą stronę na Facebooku: @nowinkitransferowe 👍 ➡️ Kliknij i zaobserwuj nas na Twitterze: @nowinkitransfer 🐦


22 STYCZNIA 2021, 15:59