Przed tym spotkaniem polskich kibiców ogarniało zwątpienie. Jeżeli nasza reprezentacja zagra tak samo źle, jak w meczu ze Słowacją, to pakujemy się do domu. Mimo zwątpienia w powodzenie meczu, każdy z sympatyków Biało-Czerwonych, liczył na cud. Cud, dzięki któremu pozostaniemy w walce o wyjście z grupy. Przy tym spotkaniu określenie nas fanów, jako dwunastego zawodnika, nabrało jeszcze większej wartości.
Rozpoczynamy mecz i od razu widzimy chęć walki u polskich zawodników. Doskok, pressing, wygląda to dobrze. Druga minuta spotkania przyniosła faul w polu karnym na Piotrze Zielińskim. Sędzia nie używa gwizdka. Nie sprawdza VAR-u. Do teraz nie mogę zrozumieć, jak pewnie większość z Was, dlaczego tam nie było jedenastki. Czarne myśli. Jeżeli sędzia w taki sposób będzie prowadzić te zawody, to nie wróżę dla nas szczęśliwego zakończenia. Co było - już nie wróci, karnego nie ma, skupiamy się na dalszej części spotkania. Kadra Biało-Czerwonych pokazuje na boisku zaangażowanie, hart ducha oraz dyscyplinę w obronie. Nie pozwalamy Hiszpanom na skorzystanie z ich największych atutów, a mianowicie boków. Dobrze zamykamy strefy, chronimy się nawzajem. Oczywiście posiadanie piłki jest na korzyść Hiszpanów, co nie było dla nikogo zaskoczeniem. Prowadzili mecz, ale z problemami. W końcu Alvaro Morata wyprowadził cios prosto w szczękę, strzelając na jeden do zera. Czarne chmury zbierają się nad Polską reprezentacją. Czyżby słowa Jana Bednarka o polskiej husarii to tylko słowa rzucone na wiatr? Mecz wyglądał cały czas tak samo. Hiszpanie mieli piłkę, my broniliśmy, czasem wyprowadzając akcję kończącą się uderzeniem. Doskonałe sytuacje w pierwszej połowie zmarnowali Świderski oraz Lewandowski. To były dwie stuprocentowe okazje, ale piłka nadal nie mogła znaleźć drogi do bramki. Jednak gra i zaangażowanie drużyny Paulo Sousy pozwalały myśleć pozytywnie o drugiej części spotkania.
Druga połowa i walka od samego początku. Wydawało się, że podopieczni Paulo Sousy w meczu z Hiszpanią w ogóle się nie męczyli. Każdy z nich przebiegł jakieś chore dystanse, niemal maratony. Ileż oni mieli siły. To robi wrażenie. Taką reprezentację chcemy oglądać. Nasze starania zostały wreszcie zwieńczone golem. Do siatki rywali trafił kapitan naszej reprezentacji - Robert Lewandowski. Mamy remis. Ciężko wywaloczony remis. Niestety, niedługo po naszym trafieniu Hiszpania stanęła przed szansą strzelenia bramki z rzutu karnego. Na nasze szczęście Gerard Moreno trafił w słupek, a Alvaro Morata nie przycelował z dobitki. W meczu, co warto podkreślić, zagrał Kacper Kozłowski, który został najmłodszym piłkarzem, który wszedł na boisko podczas Mistrzostw Europy. Ależ ten chłopak ma spokój oraz mental. Jeżeli będzie rozwijał się w takim samym stopniu, jak teraz, to stanie się zawodnikiem klasy światowej. Ma siedemnaście lat, a po wejściu na boisko, grał jakby miał dziesięć lat więcej. Świetny chłopak. Życzymy mu jak najlepiej, bo ma ogromy potencjał. Reprezentacja naszego kraju nie pozwalała, żeby spotkanie toczyło się płynnie. Dużo odbiorów, długich wypadów zmuszających Hiszpanów do fauli, pozwalały odpocząć defensywie i nabrać troszeczkę sił.
Koniec meczu. Euforia. Takiej reprezentacji Polski nie spodziewał się nikt. To, jak walczyli jeden za drugiego, widoczne poświęcenie na boisku, było czymś budującym, czymś na co czekaliśmy od tak dawna. Jeżeli zagramy tak samo z kadrą Szwecji, to wyjście z grupy z drugiego miejsca jest pewne. Panowie - dziękujemy za te znakomite zawody i chcemy powiedzieć jedno - nie zatrzymujecie się i grajcie tak natchnieni, jak w starciu z Hiszpanami.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Post udostępniony przez Nowinki transferowe (@nowinki_transferowe)
➡️ Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸
➡️ Kliknij i polub naszą stronę na Facebooku: @nowinkitransferowe 👍
➡️ Kliknij i zaobserwuj nas na Twitterze: @nowinkitransfer 🐦