Droga na szczyt Juliana Nagelsmanna [FELIETON]
Kariery piłkarskiej nie zrobił, bowiem już w wieku 21 lat zawiesił buty na kołku. Powodem był najzwyczajniej brak talentu, nawet nie przebił się do pierwszej drużyny żadnego klubu. Już wtedy postanowił, że chce zostać trenerem. Jednak zapewne nikt, na czele z nim samym się nie spodziewał, że będzie się go stawiać na czele światowej myśli szkoleniowej obok Jürgena Kloppa, Pepa Guardioli, Zinedine'a Zidane'a czy Diego Simeone. Może nie odniósł jeszcze tak spektakularnych sukcesów jak wyżej wymienieni ani nie zdobył żadnych trofeów, jednak umiejętność logicznego rozporządzania składem, nawet mimo braku gwiazd, pozwala na osiąganie rzeczy wielkich. Bowiem jedno wyróżnia tego człowieka z grupy, z którą jest utożsamiany - w tym sezonie Ligi Mistrzów to jego RB Lipsk dotarł do półfinału. Taki obraz Juliana Nagelsmanna.
Niestworzony do gry w piłkę nożną
Niemiec jako 15-latek dołączył do zespołu TSV 1860 Monachium U-17 z młodzieżówki Augsburga. Tam starano się wycisnąć z niego maksimum, korzystając z walorów posiadanych przez samego gracza. Był rosły i posturą przewyższał swoich rówieśników. Miał być przyszłością środka obrony. Jednak czegoś ciągle mu brakowało i przez to nie mógł wkomponować się w realia nowego klubu. Tym czymś był najzwyczajniej talent do gry. Niektórzy rodzą się z umiejętnością swobodnego kreowania gry czy odczytywania mimowolnie zamiarów oponentów. Nastoletni Julian tego po prostu nie posiadał. Faktycznie, przechodził na coraz wyższe szczeble bawarskiej ekipy, najpierw U-19, gdzie zagrał w 31 spotkaniach, nie powalając dyspozycją na kolana, kończąc w rezerwach. Jednak nie dostał tam nawet szansy, by pokazać, co potrafi. Zapewne zakładano, że pokaże, jak wiele nie potrafi. W 2007 roku zgłosił się po niego ponownie Augsburg, w którym został wcielony do drugiej kadry. Sytuacja nie zmieniła się względem poprzedniego pracodawcy - rok bez ani jednej minuty na boisku. Wtedy to 21-letni Julian podjął niezwykle stanowczą i dojrzałą decyzję dotyczącą jego przyszłości. Kiedy większość zawodników wypływa na szerokie wody, ten zawiesił buty na kołku. Postanowił oddać się karierze trenerskiej.
Ambitny od samego początku
Po ogłoszeniu swojego postanowienia władzom klubu i przedstawienia pomysłu na nową rolę, dano mu w końcu szansę aktywnego wykazania się. Został skautem młodzieżowego zespołu. To pokazało jednak zaufanie, jakim obdarzono Niemca, gdyż sam był ledwie kilka lat starszy od poszukiwanych talentów. Był niezwykle rozsądny i inteligentny, co nie umykało uwadze innych drużyn. W końcu nie tyle rzadko się trafia ktoś z taką wizją i wyczuciem co do trzeźwej oceny umiejętności innych ludzi, co biorąc pod uwagę okoliczności można go śmiało nazywać typem "one and only". Bardzo szybko usługami Nagelsmanna, ale już o troszkę innym charakterze, zainteresował się dobrze znany mu TSV 1860 Monachium. Takim sposobem przez następne dwa lata, u boku Xavera Zembroda, zgłębiał tajniki trenerskiego kunsztu, zostając asystentem szkoleniowca kategorii wiekowej U-17. 29 spotkań w nowej roli dało mu zapewne do myślenia i jeszcze bardziej rozszerzyło horyzonty w zakresie coachingu. Wtedy też, jak się okaże po dłuższym czasie, miał miejsce krok milowy w jego karierze. Następny już raz zmienił otoczenie, lecz pora przyszła na zaaklimatyzowanie się w nowym otoczeniu. Chętna na 23-latka była drużyna TSG 1899 Hoffenheim.
Furtka do profesjonalizmu
Przenosiny były dla Nagelsmanna znakiem, że dzięki ciężkiej pracy i determinacji udało mu się bez większych problemów nareszcie opuścić zespoły, z którymi był niegdyś powiązany, tym samym zrywając z siebie łatkę, że pracę dostaje bardziej po znajomości niż ze względu na potencjał. Wieśniaków zaintrygowało to, jak wszechstronne i unikatowe jest spojrzenie na piłkę nożną z perspektywy młodej osoby. Tym samym po raz kolejny dostał szansę asystowania szkoleniowcom, ponownie w drużynie do lat 17. Doszkalał się u boku Marco Kurza i Markusa Gisdola, gdzie w szczególności swą przyszłość w zespole powinien zawdzięczać temu drugiemu. W 2011 roku dano mu szansę wielce przełomową, wręcz nierealną w profesjonalnym futbolu. 24-latek wraz z dniem 1 lipca został pierwszym trenerem ekipy U-17. Wciąż nad jego poczynaniami sprawować pieczę musiał oczywiście obecnie pracujący w FC Köln Niemiec, jednak Julian na tyle dobrze wywiązywał się ze swych wymagających stanowczości, profesjonalizmu oraz odpowiedzialności obowiązków, że równie dobrze mógłby tam zostać pozostawiony samemu sobie, a efekty przyszłyby same.
Pierwszy zespół i legenda młodsza od piłkarzy
Rok 2013 zwiastował cudowne wieści dla wciąż młodego, jednak niezwykle dojrzałego i podchodzącego po mistrzowsku do swej pracy Nagelsmanna. 1 stycznia została mu złożona w jego przypadku propozycja nie do odrzucenia. W tym jednak przypadku porzucenie kadry juniorów to wiadomość, która ucieszyłaby każdego, kto byłby na miejscu Niemca. Następne pół roku oficjalnie był asystentem szkoleniowca pierwszego zespołu grającego w Bundeslidze Hoffenheim. Tam doglądał taktyk i stosowanych zabiegów, mających na celu poprawę dyspozycji ekipy znanych mu już dobrze Kurza, a później Gisdola. Lecz po fatalnym jak na realia Wieśniaków sezonie, w którym pozostanie w Bundeslidze dały dopiero wygrane baraże z 1. FC Kaiserslautern (5:2), 26-latek dostał propozycję przejęcia drużyny do lat 19, którą bez zawahania przyjął. Tam pokazał, co już teraz w niemieckim futbolu znaczy jego nazwisko, dając jednocześnie do zrozumienia, że to nie wszystko, co pokazał w świecie piłki nożnej. Przez dwa i pół roku wykonywał wyśmienicie powierzone mu zadania. W trakcie jego przygody team osiągnął porażającą statystykę 2,27 punktów zdobywanych na mecz, co jest co najmniej zdumiewające. Zapewne taka forma mogłaby trwać w najlepsze jeszcze długi czas, jednak jak grom z jasnego nieba dotarła do Juliana wiadomość o zwolnieniu z funkcji szkoleniowca Huuba Stevensa. To było jasne: teraz to Nagelsmann miał zająć jego miejsce i spróbować wycisnąć, co tylko się da z Hoffenheim.
Z miejsca wtedy mając 29 lat został rzucony na niezwykle głęboką wodę. Klub nie funkcjonował za kadencji Holendra tak, jak powinien i był od dłuższego czasu zagrożony spadkiem do 2. Bundesligi. Jednak zmysł taktyczny i rewolucja w planie treningowym i meczowym sporządzone przez nowego trenera uratowały wszystkich przed relegacją, kosztem VfB Stuttgart oraz Hannoveru 96. Następna kampania według zapowiedzi samego Niemca miała być znacznie lepsza, gdyż sam zainteresowany wyrażał olbrzymią wiarę w zespół, który był po brzegi wypełniony potencjałem. Sekret tkwił w czerpaniu przyjemności ze spektakularnej gry. Z pewnością niewielu postawiłoby pieniądze na to, że Wieśniaki rok po walce do samego końca o ligowy byt, zajmą miejsce gwarantujące eliminacje do Ligi Mistrzów. Julian Nagelsmann mianowany został ojcem tego sukcesu, a przez niektórych kibiców jego dokonania w ciągu 1,5-roku porównywano do tego, co w okresie 2006-2011 zrobił Ralf Rangnick. Do samej Champions League wejść się nie udało, gdyż w ostatnim meczu play-offów lepszy okazał się Liverpool, lecz ostatnia runda dawała jednocześnie udział w Lidze Europy. Nowy na szczeblu międzynarodowym zespół nie poradził sobie z presją rozgrywek i na fazie grupowej zakończył przygodę z pucharami, lecz w międzyczasie w Bundeslidze ponownie w oczach kibiców świeciły się łzy szczęścia, gdy po kolei piękny kolektyw zachwycał niemieckie boiska. Rzutem na taśmę drużyna wskoczyła na podium i wiadomo było, że w ponad dwa lata od przejęcia drużyny przez cudotwórcę, jakim nazywany był szkoleniowiec, uda się wystąpić w obu prestiżowych rozgrywkach. Jednak najwyraźniej odejście superduetu ofensywnego Mark Uth - Serge Gnabry nawet dla 32-latka było ciężkim ciosem, gdyż w Champions League po 6 spotkaniach Hoffenheim zakończyło swój udział, a w lidze klub stracił na jakości i tym razem szanse na powtórzenie rezultatów z poprzednich sezonów prysnęły jak bańka mydlana. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że wraz z początkiem Bundesligi 2018/2019 ogłoszono, że Julian Nagelsmann po ostatnim meczu pożegna się ze wszystkimi, którym tak wiele zawdzięcza i przejmie stery RB Lipsk. Jednak żaden prawdziwy kibic nie interpretował tego jako zdradę czy wypalenie. Świadomość, czego Niemiec dokonał w tak krótkim czasie, sprawiała, że dla mas miał on już status legendy nie tylko zespołu i Bundesligi, ale i całej historii trenerskiej. Nikt tak młody nie zrewolucjonizował tak coachingu.
Midas piłkarskich boisk
Wymagania po przybyciu Nagelsmanna do Lipska były jasne: Byki uzyskały w krótkim czasie status topowego zespołu w Niemczech i cenionego na arenie międzynarodowej i trzeba to utrzymać. Takich rzeczy wydaje się takiemu profesjonaliście, jak bohater historii, nie trzeba dwukrotnie powtarzać. Fenomen nie dotyczył tylko drużyny Hoffenheim, najzwyczajniej w miejscu, gdzie był ten właśnie człowiek, nie mogło się dziać źle. Potwierdzeniem tego było trzecie miejsce w Bundeslidze, nieznacznie za plecami drugiej Borussii Dortmund. To utwierdziło jakichkolwiek niedowiarków, że na posadę tę została wybrana odpowiednia osoba. Lecz należy pamiętać, że dla klubu istniała jeszcze Champions League. Ekipa przypieczętowała awans do fazy pucharowej wygrywając grupę, tym samym czyniąc szkoleniowca najmłodszym w historii, który zajął ze swoimi podopiecznymi pierwsze miejsce. Przed zawieszeniem rozgrywek z powodu COVID-19 zaskakująco łatwo Byki wyeliminowały finalistów poprzedniej edycji Tottenham Hotspur (4:0 w dwumeczu). Jednak po kilku miesiącach, gdzie po powrocie dogrywana do końca była Bundesliga, przed teamem stało prawdziwe wyzwanie w postaci pogromców zwycięzcy LM 2018/2019, czyli Atletico Madryt. Czwartkowy wieczór miał być pożegnaniem będących już bez supergwiazdy Timo Wernera drugich wicemistrzów ekstraklasy niemieckiej, jednak Ci udowodnili, że nie można wydawać wyroków za wcześnie. Jedni powiedzą, że szczęśliwie, bo po rykoszecie w końcówce, ale drużyna wyrwała awans do półfinału LM, gdzie czeka Paris Saint-Germain. Należy przy tym pamiętać, kto przyczynił się do tak genialnego rezultatu. Niezwykle młody trener doprowadził tak daleko niezwykle młody zespół. Niezwykle piękna historia, pisana na naszych oczach.
Top światowej myśli szkoleniowej
To, jak ułożyła się ścieżka kariery Juliana Nagelsmanna świadczy tylko o tym, jak w wieku zaledwie 21 lat podjął istotną dla jego życia i świata futbolu decyzję. Umiejętne przykładanie się do powierzonych mu funkcji, stały rozwój, dyscyplina - to tylko niektóre z wartości, którym Niemiec do dziś jest wierny i dzięki którym jest tu gdzie jest. Jakkolwiek nie zakończy się dla Lipska sezon Champions League - nikt nie spodziewał się po nich tego, co już mają. Nie chodzi o poziom rozgrywek, ale o szacunek kibiców na całym globie, a to za sprawą zaledwie 33-letniego człowieka, rewolucjonistę piłki nożnej. Wielcy trenerzy z jeszcze lepszymi zawodnikami nie dotarli tak daleko, jak on. Sam pogrążył Jose Mourinho i Diego Simeone, a po drodze rozgrywki zakończyli Jürgen Klopp, Zinedine Zidane, Pep Guardiola, Maurizio Sarri, Lucien Favre, Gennaro Gattuso czy Frank Lampard. Tegoroczne rozgrywki na wielu pułapach były i są niespodziewane. Z dozą pewności zaskakujący jest również skład ½ finału Ligi Mistrzów. Wiadomo jednak, że francusko-niemiecki mecz będzie pełen emocji i walki, a z pewnością krew, pot i łzy na murawie zostawią zawodnicy RB Lipsk i sam ich cudowny trener, Julian Nagelsmann.
👀 Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸
16 SIERPNIA 2020, 14:58