Lech Poznań - Glasgow Rangers, czyli ostatni akord „Kolejorza” w Lidze Europy
Lech Poznań dzisiaj przy ulicy Bułgarskiej pożegna się z Ligą Europy. Niewątpliwie piękną przygodę Kolejorz zakończy na meczu z Rangersami, którzy walczą o pierwsze miejsce w grupie. Można by za to pomyśleć, że gospodarze zagrają o pietruszkę, lecz w żadnym wypadku tak nie jest. Walka o dodatkowe pieniądze i współczynnik UEFA sprawia, że na podsumowania będzie jeszcze czas, a dziś o godzinie 18:55 Lech musi zagrać na swoim najlepszym możliwym poziomie.
Mecz nie tylko o honorOczywiście wszyscy marzyliśmy, by zbliżający się wieczór był starciem o awans, do tego najlepiej zakończonym happy endem. Rzeczywistość sprawiła jednak, że Lechici na wyjście z grupy nie mają już najmniejszych szans i nie można mieć o to do nich wielkich pretensji - od początku wiadomo było, że faworytami grupy są Rangersi oraz Benfica i to oni przechodzą dalej do 1/8 finału. Owszem, poznaniacy rozbudzili nasze oczekiwania swoją dobrą grą na początku swojej drogi i przy odrobinie szczęścia, a także lepszej formie, mogli pokusić się o awans, ale nie ma co rozpaczać, że tak się nie stało. Przeciwko Szkotom stawka i tak jest wysoka, zarówno dla klubu z Wielkopolski, jak i całej polskiej ligi.
Kwestie finansowe są raczej oczywiste. UEFA za zwycięstwo w fazie grupowej Ligi Europy płaci 570 tysięcy euro, a za remis 170 tysięcy euro. Kwoty nie do pogardzenia, szczególnie jak na nasze rodzime realia, więc odpuszczania nie będzie. Dla Lecha istotna powinna być także sytuacja Polski w rankingu klubowym europejskiej federacji. W przypadku zwycięstwa Kolejorza możemy być pewni awansu z 30. miejsca na miejsce 27. Korzyści? Od sezonu 2022/23 wszyscy nasi pucharowicze startowaliby z poziomu drugiej rundy kwalifikacji UEFA Europa Conference League - nowego rozgrywkowego tworu. O tym, że mniej meczów we wstępnych fazach europejskich pucharów znacząco ułatwia późniejszą walkę w nich, przekonał się w ostatnich latach niejeden ekstraklasowy klub.
Drużyna dwóch jakościZ tego powodu możemy liczyć, że trener Dariusz Żuraw nie zastosuje wariantu lizbońskiego i nie podejdzie ulgowo do pojedynku z Rangersami. Na Estadio da Luz można było przypuszczać, że szanse nawet na remis są minimalne i stąd decyzja o tak znaczącym przemeblowaniu składu. Nie próbuję tutaj bronić szkoleniowca, bo Liga Europy to okno wystawowe na świat i takie podejście do tak klasowego rywala jak Benfica było co najmniej nie na miejscu, zarówno ze względu na szacunek dla przeciwnika, jak i zwykłej sportowej walki. Efekty tej decyzji zobaczyliśmy od razu w Lizbonie, ale doświadczyliśmy ich również w niedzielę. Zmiennicy nie udźwignęli presji meczu w europejskich pucharach, za to wypoczęta podstawowa jedenastka w rywalizacji ligowej pokazała klasę, rozjeżdżając Podbeskidzie 4:0.
I to właśnie do takiego Kolejorza jak w weekend przyzwyczailiśmy się na początku sezonu. Do drużyny, która potrafi zabić mecz, grać w obronie skoncentrowana do końca oraz posiadającej wystarczające argumenty w ofensywie i odpowiednią skuteczność. Kluczowi zawodnicy (Pedro Tiba, Dani Ramirez, Jakub Moder) znów wyglądali bardzo przekonująco i miejmy nadzieję, że zostanie tak na dłużej. Jeśli trener Żuraw nie zdecyduje się na kolejną kadrową rewolucję, to dzisiaj przy podobnej grze Lech może być równorzędnym rywalem dla The Gers, co pokazali już przecież przez sporą część spotkania w Glasgow.
Szkockie sny o potędzeNie na miejscu byłoby jednak porównywać lidera szkockiej Premiership do ostatniej drużyny naszej Ekstraklasy. Zespół Stevena Gerrarda to cały czas świetnie naoliwiona maszyna. Liczby mówią same za siebie - piłkarze z Ibrox Stadium nie przegrali od dwudziestu czterech meczów (zaledwie cztery remisy) i nawet Benfica nie potrafiła tej serii przerwać. Co więcej, w pojedynkach z Portugalczykami byli dwukrotnie w o wiele lepszej sytuacji i spokojnie mogli w obu przypadkach dowieźć zwycięstwa, zamiast dzielić się punktami. W Szkocji The Gers mają trzynaście punktów przewagi nad drugim Celtikiem i nawet dwa rozegrane mecze więcej względem lokalnych oponentów nie zmieniają faktu, że rywal Lecha absolutnie zdominował ligę. Co więcej, ostatnie pojedynki na rodzimych boiskach to popis Rangersów: osiem zwycięstw, bilans bramkowy 27:0 (3,38 gola na mecz). Statystyki imponujące. Ostatnie wydarzenia sprawiają, że kibice z niebieskiej części Glasgow znów mają wielki apetyt i nadzieje, że ich klub nawiąże do lat świetności zarówno w kraju, jak i w Europie. Na razie Szkoci chcą wyjść z pierwszego miejsca, aby tak się stało, muszą po prostu z Lechem wygrać, jako że mają równy dorobek punktowy co Benfica, ale lepszy bilans bezpośredni. Nikomu nie trzeba mówić, jak dużo daje taka pozycja i z pewnością Steven Gerrard nie ma zamiaru odpuścić tego meczu, szczególnie, że ma do dyspozycji wszystkich swoich najważniejszych piłkarzy.
Po piękne pożegnanie Kolejorz musi przyłożyć się do tego spotkania, by osiągnąć swoje (i całej ligi) cele, ale także by w dobrym stylu pożegnać się z Ligą Europy. I to możliwe, że na długi czas, bo dla Polski droga do tych rozgrywek po reformie UEFY będzie wiodła jedynie przez Champions League, ponieważ awans na dające możliwość bezpośredniej gry w Lidze Europy gwarantuje co najmniej piętnaste miejsce w krajowym rankingu. Ono natomiast na razie jest dla nas wizją z gatunku science-fiction. Liczymy więc, iż Lech pokaże swój najlepszy futbol, tak jak robił to wczesną jesienią i mimo braku awansu, zostawi nas w dobrych nastrojach oraz z pięknymi wspomnieniami.
🔥 DZIEŃ MECZOWY 🔥🏆 #UEL 🆚 @RangersFC 🕖 18:55🏟 Stadion Poznań💻 https://t.co/7dFHvS60RQ📺 Polsat Sport Premium 1, TVP 2#⃣ #LPORAN pic.twitter.com/vZvEyD9dFG
— Lech Poznań (@LechPoznan) December 10, 2020
👀 Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸
10 GRUDNIA 2020, 10:24