WYNIKI WYSZUKIWANIA DLA: UEFA


Champions League

Ajax Amsterdam znowu na topie [FELIETON]
Ajax Amsterdam tak jak w sezonie 2018/2019 zaczyna brylować na boiskach Ligi Mistrzów. Flashbacki z tamtego czasu są w pełni uzasadnione. Nowe twarze oraz młode talenty połączone ze starymi wyjadaczami po raz kolejny pokazują atrakcyjny dla oka futbol wyzbyty kompleksów. Dwukrotne ogranie Borussii Dortmund i reszty zespołów ze swojej grupy w Champions League, maksymalna liczba oczek, robią wrażenie, tym bardziej, kiedy spojrzymy na to, jak Ajax gra w Eredivisie. Fotel lidera oraz trzydzieści siedem strzelonych bramek. To budzi podziw i zachwyt. Erig ten Hag ponownie stworzył maszynę, która umila nam wieczory. Drużyna z Amsterdamu ma w swoich szeregach doświadczenie, które jest tak bardzo potrzebne na arenie międzynarodowej. Remko Pasveer, czyli bramkarz zespołu Erika ten Haga, mimo swojego już podeszłego jak na realia piłki wieku, bowiem ma trzydzieści siedem lat, broni jak najlepsi golkiperzy w świecie futbolu. Wczorajszym występem potwierdził, że zeszłotygodniowy fantastyczny mecz z Borussią nie był przypadkiem. Pewność siebie i refleks to coś, co czyni go bramkarzem, któremu można zaufać. Daley Blind i Dusan Tadić umiejętnie balansują grą Ajaxu - ten pierwszy w obronie, natomiast ten drugi w pomocy, dając odpowiedni spokój - przyśpiesza lub zwalnia - kiedy zachodzi taka potrzeba. Natomiast z przodu mają prawdziwą perełkę, pokazującą, jak ważny jest dobry skauting. Antony, bo o nim mowa, to piłkarz obdarzony niesamowitą techniką oraz szybkością. Jego gra może przypominać występy Neymara. Szybka noga i umiejętność posłania niekonwencjonalnego zagrania czyni go obiektem westchnień wielkich marek w europejskim futbolu. Wczorajsze trzy asysty i liczne wygrane pojedynki indywidualne pokazują, że jeśli Brazylijczyk utrzyma tak wyśmienitą formę, to już niedługo zamieni Ajax na jakiś większy klub. Niedoceniany w West Hamie, a brylujący w Amsterdamie Sebastien Haller udowodnił, iż nie warto zbyt szybko rezygnować z danego zawodnika. Siedem goli w czterech spotkaniach czyni Francuza jednym z najlepszych strzelców w obecnej edycji Ligi Mistrzów. Cieszmy się z takiej gry Ajaxu Amsterdam i liczmy, że ten rok będzie dla nich jeszcze szczęśliwszy niż kampania 2018/2019, bo holenderska ekipa po prostu na to zasługuje.   Making headlines in Europe: Ajax 2021 & Ajax 2019 🤝#UCL pic.twitter.com/brw9lTKDrM — UEFA Champions League (@ChampionsLeague) November 3, 2021   ➡️ Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸 ➡️ Kliknij i polub naszą stronę na Facebooku: @nowinkitransferowe 👍 ➡️ Kliknij i zaobserwuj nas na Twitterze: @nowinkitransfer 🐦


04 LISTOPADA 2021, 17:04
Reprezentacje

Fantastyczna Dania na łopatkach. Anglia w finale EURO 2020 [FELIETON]
Rozpoczynamy mecz pełen emocji. Od samego początku niesamowita atmosfera udzielała się każdemu kibicowi siedzącemu na trybunach, jak i oglądającemu spotkanie przed ekranem. Widownia siedząca na stadionie zamieniała się w komentatora, mówiącego pełną gamą emocji. Gwizdy, jęki odzwierciedlające zawód albo zachwyt wprowadzały atmosferę nie do podrobienia. Każdy z nas, fanów, chciał znaleźć się na słynnym Wembley, aby chłonąć emocje, związane z meczem. Manifestacja patriotyzmu dodawała reprezentacji Anglii skrzydeł. To oni zaczęli prowadzić to spotkanie. Oczywiście mając lepszych zawodników pod względem indywidualnym. Musieli jednak pamiętać, że mierzą się z niesamowitym skandynawskim monolitem, jakim jest kadra Danii. Anglicy niosący na swoich barkach rozpalonych do czerwoności emocji i oczekiwań kibiców rozpoczęli mecz z wysokiego "C". Widać było niesamowitą determinację oraz chęć zagrania meczu finałowego Mistrzostw Europy. Duńczycy cierpliwie czekali. Przyjmowali ze stoickim spokojem ataki Lwów Albionu, co jakiś czas wychodząc z kontratakiem, wprowadzając niepewność w szeregi Anglików. Agresywny pressing Duńczyków skutkował gubieniem się w obronie zawodników Garetha Southgate'a. Właśnie w pressingu widzieli sposób na utarcie nosa Anglikom. Problem Anglików uwidaczniał się podczas wyprowadzania piłki. Kiedy zostali mocniej zaatakowani, to gubili piłkę. Mecz trwał, a to reprezentacja Danii była zespołem lepszym. Zaczęli dominować pod każdym względem. Anglicy nie wiedzieli jak "ugryźć" fantastycznych piłkarzy ze Skandynawii. Dużo prób indywidualnych nie dawało efektów. Scementowani przez historię związaną z Christianem Eriksenem duńscy gracze wyglądają o niebo lepiej od faworyzowanych Anglików. W trzydziestej minucie spotkania Damsgaard uderzył niczym z katapulty i strzelił bramkę z rzutu wolnego. Fantastyczne trafienie dwudziestojednoletniego zawodnika i Dania prowadzi jeden do zera. Szok na trybunach Wembley i to Anglicy muszą gonić wynik. Anglia traci pierwszą bramkę na tym turnieju. Jeżeli Pickford miał skapitulować, to tylko przez taki strzał. Napór po straconym golu przyniósł efekty w trzydziestej dziewiątej minucie - po akcji Saki Kjaer wbija piłkę do własnej bramki i mecz rozpoczyna się od nowa. Euforia na stadionie i Anglia wraca do spotkania. Godnym podziwu jest fakt, że przy tak grającej reprezentacji Danii angielscy zawodnicy nie schowali głowy do piasku i zdobywając gola podłączyli sobie na nowo tlen, pozwalający im dalej marzyć o finale. Synowie Albionu poczuli moc, a Duńczycy ostudzili swoje entuzjazmy, oddając piłkę gospodarzom. Koniec pierwszej połowy, pełnej emocji, momentów gorszych oraz lepszych, jednej jak i drugiej strony. Apetyty rozgrzane do czerwoności i zniecierpliwieni czekamy na drugą połowę tego niezwykle ciekawego pojedynku. Rozpoczynamy drugą część spotkania i czekamy na jeszcze większe emocje. Skryci Anglicy nie chcieli zaryzykować. Duńczycy natomiast robili to, co w pierwszej połowie - pressowali i wychodzili z szybkimi atakami. Fantastyczną dyspozycją w dzisiejszym spotkaniu popisał się Kasper Schmeichel, który wszystkimi siłami bronił dostępu do własnej bramki. Jego interwencje możemy nazwać klasowymi, np. ta po strzale Harry'ego Maguire'a, gdzie koniuszkami palców uchronił Duńczyków przed stratą gola. Ciążąca na nim legenda jego własnego ojca unosiła go, jakby ku górze pokazując, że talentem dorównuje swojemu wielkiemu tacie. Anglia napierała spychając Duńczyków do głębokiej obrony. Dominacja Lwów Albionu zwiększała się z minuty na minutę. Przewaga pod względem ilości wykreowanych sytuacji, pod względem posiadania piłki na korzyść Anglików. To, co było domeną reprezentacji Danii, czyli wysoki pressing, stał się bronią Anglików. Niemoc Duńczyków była widoczna, ciągła obrona blisko bramki wprowadzała nerwowość. Napór gospodarzy trwał, ale nie dał oczekiwanych efektów, przez co mamy dogrywkę zarysowującą się na korzyść Anglików. Duńczycy, którzy imponowali nieustępliwością, w dogrywce stracili siły. Nie bronili już z taką pasją. Zaczęli przesuwać się resztkami sił, grając już zupełnie na oparach. Widoczne było to, iż kadra Danii chciała przetrwać do konkursu rzutów karnych. W dogrywce gol dla Anglików wisiał na włosku. Ciągłe ataki pokazywały, kto w tej dogrywce, jest zespołem lepszym. Sto czwarta minuta przyniosła rzut karny dla reprezentacji Anglii. Zdobywcą bramki był Harry Kane. Kasper Schmeichel wyczuł róg, w który strzelał kapitan Anglików, jednak przy dobitce nie miał już szans. Ta jedenastka pokazała emocje, jakie ciążyły na liderze Tottenhamu Hotspur. Sam karny według wielu osób był podyktowany niesłusznie. Można powiedzieć, iż sędzia wyciągnął tę jedenastkę z kapelusza. Druga część dogrywki opierała się na ciągłych atakach duńskich piłkarzy, którzy uporczywie próbowali doprowadzić do remisu, a co za tym idzie - serii rzutów karnych. Anglia w finale Mistrzostw Europy. Duńczycy przez cały turniej pokazywali hart ducha oraz to jak silnym są zespołem. Dziękujemy im za piękne chwile i liczymy na więcej w przyszłości. W finale (niedziela) na Anglików czekają już Włosi.             Wyświetl ten post na Instagramie.                       Post udostępniony przez Nowinki transferowe (@nowinki_transferowe)   ➡️ Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸 ➡️ Kliknij i polub naszą stronę na Facebooku: @nowinkitransferowe 👍 ➡️ Kliknij i zaobserwuj nas na Twitterze: @nowinkitransfer 🐦


07 LIPCA 2021, 23:41
Reprezentacje

Reprezentacja Polski, czyli europejski średniak [FELIETON]
Reprezentacja Polski - czyli europejski średniak - zapraszamy na felieton. Słowacja miała być najłatwiejszym przeciwnikiem Polaków. Porównując skład naszej kadry, a ich dzisiejszych rywali, na papierze wygralibyśmy to spotkanie. Każda pozycja w reprezentacji Biało-Czerwonych wydawała się być lepiej obsadzona. Dodatkowo, posiadanie najlepszego napastnika na świecie, przechylało szalę zwycięstwa na stronę Polaków. Niestety, boisko wszystko zweryfikowało - przegraliśmy wynikiem 1:2. Oczekiwania, co do EURO były duże, w sumie jak zawsze przed tego typu większym turniejem, w którym udział biorą Polacy. Zastanawialiśmy się, co przygotują dla nas Paulo Sousa i piłkarze. Byliśmy czarowani, mówienie o taktyce, dobrej atmosferze. Wszystko miało układać się świetnie, jednak co bystrzejszy kibic mógł zauważyć, że to tylko dobra mina do złej gry. Wielka niewiadoma, co do podstawowego składu. Tak naprawdę, przed EURO nie wiedzieliśmy, kto z piłkarzy, poza paroma oczywistościami, jest zawodnikiem wyjściowej jedenastki. Nikt nie wiedział, jaki jest nasz "wyjściowy garnitur". Zdziwienie przyszło tuż po ogłoszeniu składów na mecz. Karol Linetty w pierwszej jedenastce. Zawodnik grzejący ławkę w słabiutkim Torino, a na ławce Jakub Moder. Można było złapać się za głowę i pomyśleć, w co my znowu chcemy grać. Nikt przed spotkaniem nie brałby Linettego pod uwagę w wyborze składu. Jak na złość - strzelił bramkę. Mam nadzieję, że selekcjoner reprezentacji przez ten fakt nie pomyśli, iż wybór Linettego był genialnym pomysłem. Nie istnieliśmy w drugiej linii. Skoro Grzegorz Krychowiak i Mateusz Klich grają słabo, to czego, z drugiej strony wymagać od Linettego. Takiego braku pressingu nie widzieliśmy dawno. Zero zaangażowania, poza Kamilem Jóźwiakiem, który zapressował w kilku sytuacjach, jednak niestety on nie może powiedzieć, że zagrał nieskazitelnie. Bramka na jeden do zera to w ogromnej mierze jego "zasługa". Jesteśmy w bardzo ciężkiej sytuacji. Strach przed meczami z Hiszpanią oraz Szwedami puka do drzwi. Zero punktów, a teraz starcia z najsilniejszymi z naszej grupy. Czarno to widzę. Z takim zaangażowaniem i chęcią do gry może lepiej zostańmy w pokojach i nie kompromitujmy się jeszcze bardziej. Słowacja pokazała, że w piłce nożnej liczy się drużyna i jej siła, a nie nazwiska, jakie w niej grają. Gratulacje dla naszych południowych sąsiadów, bo pokazali, że razem współpracując można wygrać z każdym. Podsumowując, nierozważny Grzegorz Krychowiak (czerwona kartka), niewidoczny Robert Lewandowski i popełniający błędy m.in. Bartosz Bereszyński czy Wojciech Szczęsny nie pomogli naszej kadrze dobrze zainaugurować EURO 2020-2021. Teraz pozostają nam matematyczne szanse (podobnie jak przy każdym wielkim turnieju).             Wyświetl ten post na Instagramie.                       Post udostępniony przez Nowinki transferowe (@nowinki_transferowe)   ➡️ Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸 ➡️ Kliknij i polub naszą stronę na Facebooku: @nowinkitransferowe 👍 ➡️ Kliknij i zaobserwuj nas na Twitterze: @nowinkitransfer 🐦


14 CZERWCA 2021, 22:56
Inne

Oficjalnie: UEFA dyskwalifikuje Andre Onanę za doping na 12 miesięcy
UEFA poinformowała o wykryciu niedozwolonego środka w próbce moczu zebranej po jednym z październikowych meczów. Ajax Amsterdam (aktualny zespół bramkarza) błyskawicznie zajął stanowisko w tej sprawie. W oświadczeniu amsterdamskiego klubu możemy przeczytać, że Andre rankiem 30 października źle się czuł i chciał zażyć przeciwbólową tabletkę. Onana nieświadomie wziął "Lasimac" - lek, który został przepisany jego żonie. W tabletce znajdował się tzw. "Furosemid", czyli substancja wpływająca na zmniejszenie wagi. Pomimo zapewnień holenderskiego klubu, UEFA zdecydowała się na zdyskwalifikowanie zawodnika do 5 lutego 2022 roku. W praktyce, oznacza to, że Andre nie będzie mógł zagrać w żadnym z meczów Eredivisie, Pucharu Holandii czy Champions League. Drużyna Kameruńczyka oświadczyła, iż Onana złoży odwołanie do Trybunału Arbitrażowego Sportu (CAS). Jeśli Tybunał Arbitrażowy podtrzyma decyzję, będzie to smutna wiadomość dla fanów piłki, bowiem 24-latek jest jednym z najlepiej zapowiadających się bramkarzy, a już możemy go nazywać najlepszym golkiperem ligi holenerskiej. Onaną interesowały się takie ekipy jak Borussia Dortmund oraz Chelsea, jednak teraz nie wiadomo, czy rok bez gry w spotkaniach o stawkę, nie zahamuje rozwoju bramkarza. Andre Onana w tym sezonie zagrał w 26 meczach dla Ajaxu Amsterdam, a w nich 9 razy zachował czyste konto. Z holenderskim klubem zdobył 3 trofea: Puchar Holandii, Mistrzostwo Eredivise oraz Superpuchar Holandii. Warto również wspomnieć, że Kameruńczyk był podstawowym bramkarzem Ajaxu, kiedy to w kampanii 2018/2019 holenderski zespół stał się rewelacją Champions League, dochodząc do półfinału w tych rozgrywkach, a po drodze wygrywał z Realem Madryt czy Juventusem. Portal "Transfermarkt.de" wycenia kameruńskiego golkipera na 36 milionów euro. Co ciekawe, to kolejny problem lidera Eredivisie, bowiem wcześniej działacze amsterdamskiej ekipy zapomnieli zarejestrować do Ligi Europy Sebastiena Hallera.   The disciplinary body of the European football association, UEFA, has imposed a suspension of 12 months on Andre Onana for a doping violation. — AFC Ajax (@AFCAjax) February 5, 2021 De UEFA heeft Ajax laten weten dat Sébastien Haller de rest van het seizoen 2020/2021 definitief niet inzetbaar is in de UEFA Europa League. — AFC Ajax (@AFCAjax) February 5, 2021   ➡️ Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸 ➡️ Kliknij i polub naszą stronę na Facebooku: @nowinkitransferowe 👍 ➡️ Kliknij i zaobserwuj nas na Twitterze: @nowinkitransfer 🐦


05 LUTY 2021, 12:21
Niemcy

Hansi Flick odejdzie z Bayernu Monachium?
Hansi Flick już niedługo może pożegnać się z pracą w Bayernie Monachium na rzecz posady selekcjonera reprezentacji Niemiec - donosi "Bild". Niewątpliwie sensacją na miarę dekady w piłce nożnej jest postać Hansa-Dietera Flicka, który dosyć niespodziewanie z pozycji "underdoga" osiągnął coś nieosiągalnego i niespodziewanego. Stworzył, a właściwie rzecz ujmując odbudował Bayern, który znowu stał się europejską potęgą. Dał ponowną szansę m.in. Thomasowi Müllerowi oraz Kingsleyowi Comanowi, wskrzesił Jerome'a Boatenga czy zbudował młodych zawodników typu Serge Gnabry i Alphonso Davies, czyniąc z Kanadyjczyka najlepszego piłkarza na swojej pozycji. Podejmując wyzwanie w trakcie sezonu niemiecki szkoleniowiec prawdopodobnie sam nie spodziewał się rezultatów swojej pracy - imponujących wyników, zdobywając z monachijczykami potrójną koronę, co jest nie lada osiągnięciem. Dosyć sensacyjnie ku zdziwieniu kibiców w kuluarach sytuacja niemieckiego trenera wygląda nieco inaczej. Mimo niesamowitych wyników w poprzednim sezonie pojawiają się spekulacje na temat konfliktu interesów wewnątrz klubu. Niemiecki dziennik "Sport Bild" donosi, iż Flick może opuścić Bayern jeszcze w tym roku. Jednym z powodów takiego obrotu sytuacji jest brak zrozumienia pomiędzy szkoleniowcem, a dyrektorem sportowym FCB - Hasanem Salihamidziciem. Panowie mają skrajne opinie na temat polityki transferowej. Drugim z problemów może być zmiana na stanowisku prezesa zarządu. Nie od dziś wiadomo, że legendarny piłkarz Bawarczyków Karl-Heinz Rummenigge ma doskonałe relacje z Flickiem. Zmiana na tej posadzie nie gwarantuje tego samego poziomu relacji z nowym prezesem Oliverem Kahnem. Na horyzoncie pojawia się nie wiadomo, czy nie najważniejszy powód spekulacji mediów, a mianowicie posada selekcjonera reprezentacji Niemiec. Nie milkną głosy, iż zbliżające się Mistrzostwa Europy mogą być ostatnią imprezą Joachima Loewa za sterami kadry. Trener Bayernu przymierzany jest jako idealny naturalny następca, ponieważ w latach 2006-2014 był on asystentem Loewa i ma świadomość, jak wygląda praca z kadrą narodową. Być może szkoleniowiec pokusi się o postawienie sobie nowych wyzwań w karierze trenerskiej. Kontrakt 55-latka obowiązuje do czerwca 2023 roku.   ➡️ Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸 ➡️ Kliknij i polub naszą stronę na Facebooku: @nowinkitransferowe 👍 ➡️ Kliknij i zaobserwuj nas na Twitterze: @nowinkitransfer 🐦


27 STYCZNIA 2021, 13:58
Europa League

Lech Poznań - Glasgow Rangers, czyli ostatni akord „Kolejorza” w Lidze Europy
Lech Poznań dzisiaj przy ulicy Bułgarskiej pożegna się z Ligą Europy. Niewątpliwie piękną przygodę Kolejorz zakończy na meczu z Rangersami, którzy walczą o pierwsze miejsce w grupie. Można by za to pomyśleć, że gospodarze zagrają o pietruszkę, lecz w żadnym wypadku tak nie jest. Walka o dodatkowe pieniądze i współczynnik UEFA sprawia, że na podsumowania będzie jeszcze czas, a dziś o godzinie 18:55 Lech musi zagrać na swoim najlepszym możliwym poziomie. Mecz nie tylko o honorOczywiście wszyscy marzyliśmy, by zbliżający się wieczór był starciem o awans, do tego najlepiej zakończonym happy endem. Rzeczywistość sprawiła jednak, że Lechici na wyjście z grupy nie mają już najmniejszych szans i nie można mieć o to do nich wielkich pretensji - od początku wiadomo było, że faworytami grupy są Rangersi oraz Benfica i to oni przechodzą dalej do 1/8 finału. Owszem, poznaniacy rozbudzili nasze oczekiwania swoją dobrą grą na początku swojej drogi i przy odrobinie szczęścia, a także lepszej formie, mogli pokusić się o awans, ale nie ma co rozpaczać, że tak się nie stało. Przeciwko Szkotom stawka i tak jest wysoka, zarówno dla klubu z Wielkopolski, jak i całej polskiej ligi. Kwestie finansowe są raczej oczywiste. UEFA za zwycięstwo w fazie grupowej Ligi Europy płaci 570 tysięcy euro, a za remis 170 tysięcy euro. Kwoty nie do pogardzenia, szczególnie jak na nasze rodzime realia, więc odpuszczania nie będzie. Dla Lecha istotna powinna być także sytuacja Polski w rankingu klubowym europejskiej federacji. W przypadku zwycięstwa Kolejorza możemy być pewni awansu z 30. miejsca na miejsce 27. Korzyści? Od sezonu 2022/23 wszyscy nasi pucharowicze startowaliby z poziomu drugiej rundy kwalifikacji UEFA Europa Conference League - nowego rozgrywkowego tworu. O tym, że mniej meczów we wstępnych fazach europejskich pucharów znacząco ułatwia późniejszą walkę w nich, przekonał się w ostatnich latach niejeden ekstraklasowy klub. Drużyna dwóch jakościZ tego powodu możemy liczyć, że trener Dariusz Żuraw nie zastosuje wariantu lizbońskiego i nie podejdzie ulgowo do pojedynku z Rangersami. Na Estadio da Luz można było przypuszczać, że szanse nawet na remis są minimalne i stąd decyzja o tak znaczącym przemeblowaniu składu. Nie próbuję tutaj bronić szkoleniowca, bo Liga Europy to okno wystawowe na świat i takie podejście do tak klasowego rywala jak Benfica było co najmniej nie na miejscu, zarówno ze względu na szacunek dla przeciwnika, jak i zwykłej sportowej walki. Efekty tej decyzji zobaczyliśmy od razu w Lizbonie, ale doświadczyliśmy ich również w niedzielę. Zmiennicy nie udźwignęli presji meczu w europejskich pucharach, za to wypoczęta podstawowa jedenastka w rywalizacji ligowej pokazała klasę, rozjeżdżając Podbeskidzie 4:0. I to właśnie do takiego Kolejorza jak w weekend przyzwyczailiśmy się na początku sezonu. Do drużyny, która potrafi zabić mecz, grać w obronie skoncentrowana do końca oraz posiadającej wystarczające argumenty w ofensywie i odpowiednią skuteczność. Kluczowi zawodnicy (Pedro Tiba, Dani Ramirez, Jakub Moder) znów wyglądali bardzo przekonująco i miejmy nadzieję, że zostanie tak na dłużej. Jeśli trener Żuraw nie zdecyduje się na kolejną kadrową rewolucję, to dzisiaj przy podobnej grze Lech może być równorzędnym rywalem dla The Gers, co pokazali już przecież przez sporą część spotkania w Glasgow. Szkockie sny o potędzeNie na miejscu byłoby jednak porównywać lidera szkockiej Premiership do ostatniej drużyny naszej Ekstraklasy. Zespół Stevena Gerrarda to cały czas świetnie naoliwiona maszyna. Liczby mówią same za siebie - piłkarze z Ibrox Stadium nie przegrali od dwudziestu czterech meczów (zaledwie cztery remisy) i nawet Benfica nie potrafiła tej serii przerwać. Co więcej, w pojedynkach z Portugalczykami byli dwukrotnie w o wiele lepszej sytuacji i spokojnie mogli w obu przypadkach dowieźć zwycięstwa, zamiast dzielić się punktami. W Szkocji The Gers mają trzynaście punktów przewagi nad drugim Celtikiem i nawet dwa rozegrane mecze więcej względem lokalnych oponentów nie zmieniają faktu, że rywal Lecha absolutnie zdominował ligę. Co więcej, ostatnie pojedynki na rodzimych boiskach to popis Rangersów: osiem zwycięstw, bilans bramkowy 27:0 (3,38 gola na mecz). Statystyki imponujące. Ostatnie wydarzenia sprawiają, że kibice z niebieskiej części Glasgow znów mają wielki apetyt i nadzieje, że ich klub nawiąże do lat świetności zarówno w kraju, jak i w Europie. Na razie Szkoci chcą wyjść z pierwszego miejsca, aby tak się stało, muszą po prostu z Lechem wygrać, jako że mają równy dorobek punktowy co Benfica, ale lepszy bilans bezpośredni. Nikomu nie trzeba mówić, jak dużo daje taka pozycja i z pewnością Steven Gerrard nie ma zamiaru odpuścić tego meczu, szczególnie, że ma do dyspozycji wszystkich swoich najważniejszych piłkarzy. Po piękne pożegnanie Kolejorz musi przyłożyć się do tego spotkania, by osiągnąć swoje (i całej ligi) cele, ale także by w dobrym stylu pożegnać się z Ligą Europy. I to możliwe, że na długi czas, bo dla Polski droga do tych rozgrywek po reformie UEFY będzie wiodła jedynie przez Champions League, ponieważ awans na dające możliwość bezpośredniej gry w Lidze Europy gwarantuje co najmniej piętnaste miejsce w krajowym rankingu. Ono natomiast na razie jest dla nas wizją z gatunku science-fiction. Liczymy więc, iż Lech pokaże swój najlepszy futbol, tak jak robił to wczesną jesienią i mimo braku awansu, zostawi nas w dobrych nastrojach oraz z pięknymi wspomnieniami.   🔥 DZIEŃ MECZOWY 🔥🏆 #UEL 🆚 @RangersFC 🕖 18:55🏟 Stadion Poznań💻 https://t.co/7dFHvS60RQ📺 Polsat Sport Premium 1, TVP 2#⃣ #LPORAN pic.twitter.com/vZvEyD9dFG — Lech Poznań (@LechPoznan) December 10, 2020   👀 Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸


10 GRUDNIA 2020, 10:24
Europa League

Benfica Lizbona - Lech Poznań, czyli „Kolejorza” wspinaczka na szczyt
Bardzo skomplikowali sobie piłkarze Kolejorza walkę o wyjście z grupy w Lidze Europy. Porażka ze Standardem w Liege, doznana niejako na własne życzenie, z perspektywy przebiegu meczu nie miała prawa się wydarzyć. Jeśli poprzednie dwa mecze z Belgami były określane jako starcie o wszystko, to trudno znaleźć zwrot, który oddałby właściwie wyjazdowy pojedynek Lecha z Benfiką. Promyk nadzieiW Poznaniu atmosfera przed rewanżem z Portugalczykami już nie jest tak dobra i optymistyczna jak przed meczem przy Bułgarskiej. Czuć olbrzymi niedosyt - zarówno poprzednią porażką ze Standardem, jak i sytuacją w Ekstraklasie. Paradoksalnie jednak Lech cały czas może pokusić się o wyjście z grupy. Co więcej, może nawet mieć wszystko we własnych rękach przed ostatnią kolejką (dzisiaj Rangersi musieliby stracić punkty ze Standardem). Przede wszystkim natomiast Kolejorz obligatoryjnie musi pokonać Benfikę na Estadio da Luz. A to może dla niektórych brzmieć jak science fiction. Patrząc jednak na pewne okoliczności, można znaleźć promyki nadziei. W Poznaniu Orły zostały zaskoczone przez bezkompromisową i ofensywną grę ekipy Dariusza Żurawia. Lech przy odrobinie szczęścia (świetne sytuacje Kacharavy, niepokazana czerwona kartka Vertonghenowi) mógł zdobyć przynajmniej jeden punkt, a bramka na 2:4 w końcówce delikatnie zniekształciła obraz meczu. Poznaniacy przez większość spotkania nie odstawali od zespołu Jorge Jesusa, potrafili stwarzać dobre sytuacje i grali wysokim pressingiem. Pogrzebały ich błędy w obronie, która jednak była znacząco przetrzebiona i łatana na ostatnią chwilę Tomaszem Dejewskim. Owszem, można powiedzieć, że Lech w tamtym fragmencie sezonu cały czas był drużyną grającą zjawiskowo, pełną energii i polotu, a z której obecnie został zaledwie cień. Trudno się nie zgodzić ze stwierdzeniem, że klub z Wielkopolski odczuwa skutki grania na trzech frontach (plus niektórzy piłkarze w reprezentacjach), lecz Benfica to również drużyna, która przechodzi swoje problemy i nie podchodzi do rewanżu w tak dobrych nastrojach jak w październiku. Zepsuta maszynaZespół z Estadio da Luz do pierwszego pojedynku przystępował z serią czterech zwycięstw z rzędu (którą ostatecznie zakończył na siedmiu). Przyjeżdżał jako niekwestionowany lider ligi portugalskiej, rozgoryczony odpadnięciem z Ligi Mistrzów, ale wzmocniony wieloma wartościowymi zawodnikami, którzy przychodzili z myślą właśnie o elitarnych rozgrywkach. Niecałe dwa miesiące później ta sama maszyna z ostatnich pięciu meczów w lidze i europejskich pucharach wygrała zaledwie jeden, szarpie się o zwycięstwo z przedostatnią drużyną tabeli, przegrywa z inną ze strefy spadkowej, a do tego traci do lokalnego lidera - Sportingu - cztery punkty. Atmosfera w zespole również nie najlepsza, a trener Jorge Jesus jest rozdrażniony, czego dał znak podczas konferencji prasowej po poprzednim meczu, atakując dziennikarzy pytających o słabszą dyspozycję zespołu. Jakby tego było mało, to dochodzą kontuzje ważnych zawodników. Z Lechem na pewno na boisko nie wyjdą Adel Taarabt, Nuno Tavares, Andre Almeida i Jean-Clair Todibo. Pod znakiem zapytania stoją natomiast występy Pedrinho, Juliana Weigla oraz Darwina Nuneza. Szczególnie ewentualna nieobecność urugwajskiego napastnika może być znacząca. Pamiętamy jego wspaniały występ przy Bułgarskiej, gdzie zdobył hat-tricka, a w całej kampanii dotychczas strzelił pięć goli i zanotował sześć asyst. Jednak nawet pomimo tych problemów Orłów nie można zapomnieć, że to cały czas drużyna skrojona bardziej na Ligę Mistrzów, niż Ligę Europy. Sama wartość rynkowa kadry Benfiki przyprawia o ból głowy - 303 miliony euro (przy 26 milionach euro Lecha). O tym, że pieniądze nie grają przekonaliśmy się już w pierwszym meczu, gdzie ta różnica nie sparaliżowała Poznaniaków. Warto jednak zwrócić uwagę, że to porównanie świadczy o jednej znaczącej rzeczy - wartości zmienników. A oni odegrają kluczową rolę w przypadku tak wielu kontuzji, a brak solidnej ławki rezerwowych doskwiera Kolejorzowi jak mało komu. Piłkarski Mont BlancPrawdopodobnie to ona (krótka ławka rezerwowych) właśnie jest kluczem do znaczącej obniżki formy. Nie ma takiej możliwości, by Lech nagle oduczył się grania w piłkę. Najbardziej eksploatowani piłkarze w tym sezonie to Jakub Moder, Dani Ramirez, Tymoteusz Puchacz i Mikael Ishak, których liczba minut na boisku oscyluje w okolicach 1500. Dla porównania - to około 300 minut więcej niż Robert Lewandowski, 500 minut więcej niż Lionel Messi i 700 więcej niż Kylian Mbappe. Trudno nie zauważyć, że Lechici za te niezwykłe liczby płacą formą i zdrowiem. Uwidaczniają się również braki na ławce rezerwowych i to, że Dariusz Żuraw nie ma kim zastąpić kluczowych piłkarzy. Nasuwa się pytanie, czy przypadkiem trener nie zaskoczył kierownictwa awansem do Ligi Europy, przez co obecnie Lech nie jest odpowiednio przygotowany do gry na trzech frontach? Krawiec szyje więc z tego, co ma i trzeba przyznać, że Kolejorz to już nie ta sama rozpędzona lokomotywa co niedawno. Straty punktów w końcówkach, sporo błędów i niekiedy brak polotu to najpoważniejsze problemy. Jednak nie zapominajmy, że to dalej ten sam zespół, który kilka miesięcy temu nas zachwycał i sprawiał, że byliśmy dumni z tak grającej polskiej drużyny w Europie. Jeden impuls w każdej chwili może zmienić jej oblicze z powrotem w maszynę do wygrywania. Możliwe, że przytrafił się on w Gdańsku, skąd po niezbyt porywającym meczu Lech potrafił przywieźć trzy punkty. O tym, jak były one ważne, niech świadczy wielka radość piłkarzy i sztabu po końcowym gwizdku. Pojedynek z Benfiką w Lizbonie to oczywiście inny kaliber wyzwania. To piłkarskie szczyty. Choć może nie takie jak Mount Everest, to co najmniej jak Mont Blanc. Każdy szczyt jest jednak możliwy do zdobycia i tym razem jest tak samo. Lech potrzebuje do tego odpowiedniego przygotowania i determinacji, a czy tak będzie i czy Kolejorz powalczy za tydzień o coś więcej, niż tylko piękne pożegnanie, przekonamy się już dzisiaj o godzinie 21:00.   🔥 DZIEŃ MECZOWY 🔥🏆 #UEL 🆚 @SLBenfica 🕘 21:00🏟 Estádio da Luz💻 https://t.co/7dFHvS60RQ📺 Polsat Sport Premium 1, TVP 2#⃣ #BENLPO Po zwycięstwo! 🔵⚪️ pic.twitter.com/OriGRPwRC1 — Lech Poznań (@LechPoznan) December 3, 2020   👀 Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸


03 GRUDNIA 2020, 10:19
Champions League

Zapowiedź: Manchester United - PSG
Manchester United – Paris Saint-Germain, czyli hit 5. kolejki Ligi Mistrzów. Przed nami drugie spotkanie tych zespołów w ramach 5. kolejki fazy grupowej UEFA Champions League. Wynik pierwszego meczu na korzyść drużyny z Anglii, jednak statystyki przemawiają na korzyść przeciwnika. PSG lepsze od United jest praktycznie na każdej płaszczyźnie - chociażby jeśli chodzi o posiadanie piłki, celność strzałów czy podań. Warto zaznaczyć też, iż Czerwone Diabły w meczach na własnym stadionie mają zdecydowanie większy problem ze skutecznością i prowadzeniem gry, a na wyjazdach wydawać się może, że towarzyszy im szczęście. Paryżanie natomiast w ostatnim czasie zalewani są krytyką, jaka spływa na szkoleniowca Thomasa Tuchela. Zarzuty kierowane w kierunku niemieckiego trenera są dość jasne i zrozumiałe, ponieważ zarzuca się mu grę zbyt defensywną, wycofywanie się na własną połowę, brak inicjatywy w grze do przodu, a co za tym idzie marnowanie potencjału ofensywnego gwiazd mistrza Francji. W ostatnim czasie trudno ogląda się to, co prezentuje zespół ze stolicy światowej mody. Jedna z młodych gwiazd od jakiegoś czasu nie błyszczy formą, aczkolwiek nadal pozostaje najlepszym strzelcem Paris Saint-Germain, mając na koncie 12 bramek - mowa oczywiście o Kylianie Mbappe, który zanotował o dwa trafienia więcej od najlepszego strzelca United - Bruno Fernandesa. W porównaniu tych drużyn pod względem gry w lidze ekipa z czerwonej części Manchesteru również wypada gorzej na tle PSG. Manchester United na obecną chwilę w Premier League znajduje się na 8. pozycji, a zawodnicy z Parc des Princes zajmują w Ligue 1 pierwszą lokatę, górując nieznacznie nad Lille, Lyonem i AS Monaco. Z aktualnych wiadomości wynika, że spotkanie w Lidze Mistrzów ominie Luke'a Shawa, Paula Pogbę oraz Juliana Draxlera z powodu kontuzji, a także Axela Tuanzebe za uzbierane żółtych kartek. Pod dużym znakiem zapytania stoi obecność Muaro Icardiego czy Davida De Gei. Dla zawodników Tuchela może być to mecz o awans do 1/8 finału. W przypadku zwycięstwa RB Lipsk nad Basaksehirem Stambuł w szeregach Paryżan może zapanować nerwowa atmosfera. Transmisja prestiżowego meczu z Old Trafford będzie dostępna na antenach Polsat Sport Premium 1 oraz TVP 1 już w tę środę o godzinie 21:00.   Our next match is a big one 👊#MUFC #UCL pic.twitter.com/TnbUTHFyP9 — Manchester United (@ManUtd) December 1, 2020   👀 Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸


30 LISTOPADA 2020, 17:16
Europa League

Standard Liege - Lech Poznań, czyli kolejna walka o wszystko
Trzy tygodnie po pierwszym pojedynku ze Standardem Liege Lechitów czeka wyjazd do Belgii na starcie wyjazdowe. Niewiele zmieniło się w Poznaniu od tamtego czasu - zespół Dariusza Żurawia znowu po bardzo dobrym meczu w Lidze Europy dwukrotnie stracił punkty w Ekstraklasie. Skoro jednak ta tendencja jest niezmienna, to w Walonii akurat kibice Kolejorza powinni spodziewać się świetnej gry, ale i dobrego wyniku. Powtórka z rozrywkiZa satysfakcjonujący wynik uznane będzie zwycięstwo - nie boimy się powiedzieć tego otwarcie. Przy Bułgarskiej Lech pokazał, że Standard można zdominować, narzucić swój styl gry oraz spokojnie wygrać po efektownym, ale i przemyślanym występie. Stawka podobna do tej sprzed trzech tygodni - zachowanie szans na wyjście z grupy. Tym razem jednak wyzwanie takie postawione jest zaledwie przed polską drużyną, bowiem Belgowie do awansu potrzebują już niemałego cudu. Lecha zdobycie dzisiaj trzech punktów nie wyniesie co prawda na miejsce dające awans, jednak pozwoli zachować taki dystans do czołówki, że będziemy mieli dalej uzasadnione nadzieje na dobry układ końcowy. Do drugiego zespołu w najgorszym wypadku traciłby bowiem dwa punkty i miałby przed sobą kluczowe mecze - z Benfiką w Lizbonie i Rangersami w Poznaniu. Można rozważać różne scenariusze, ale wydaje się, że najlepszą sytuacją byłaby strata nie więcej niż trzech punktów do The Gers po pięciu meczach i starcie - już dosłownie - o wszystko w ostatniej kolejce z zespołem Stevena Gerrarda. Zanim hipotetycznie do tego dojdzie, trzeba jednak zaserwować Standardowi powtórkę z bolesnej dla Belgów rozrywki. Wielka niewiadomaTrudno ocenić, jak Les Rouches podejdą do dzisiejszego spotkania. Jak już wspomniałem, szanse na awans mają iluzoryczne, do tego w weekend czeka ich prestiżowe starcie z Anderlechtem Bruksela w lidze, w której pomimo piątego miejsca w tabeli, Standard traci zaledwie trzy punkty do lidera, jednocześnie wyprzedzając swoich najbliższych rywali o dwa oczka. Czeka ich więc mecz nie tylko o honor w odwiecznej rywalizacji, ale także o ważne ligowe zwycięstwo. Zastanawiać się można więc, czy Phillipe Montanier nie zostawi kilku swoich kluczowych zawodników na ławce rezerwowych, by odpoczęli przed weekendem. Z drugiej strony nie zapominajmy, że Belgowie losowani byli z drugiego koszyka, co w teorii oznaczało, że są drugą najsilniejszą drużyną w grupie. Trochę wstydliwy więc jest dla nich zerowy dorobek punktowy na półmetku rywalizacji i być może będą chcieli ratować resztki swojego honoru. W porównaniu do meczu w Poznaniu zespół Montaniera nie ma już tak dramatycznej sytuacji kadrowej. Oczywiście cały czas poza kadrą znajduje się opoka defensywy - Zinho Vanheusden - ale do gry zdążyli już wrócić podstawowi gracze tacy jak m.in. Collins Fai, Konstantinos Laifis czy Eden Shamir. Szczególnie powrót dwóch pierwszych zawodników pozwala trenerowi Belgów liczyć na dużo lepszą grę defensywną niż w pierwszym starciu. Z tej bowiem Standard słynie, a dyspozycja bloku obrony w Poznaniu wołała o pomstę do nieba, głównie ze względu na jej skład personalny. Warto wspomnieć o świetnej dyspozycji piłkarzy z Walonii w meczach u siebie. W całym 2020 roku przegrali oni na swoim stadionie zaledwie raz (z Glasgow Rangers 0:2). Z drugiej strony można łatwo przywołać trzy wspaniałe wyjazdowe mecze Lecha w tegorocznych eliminacjach, które pozwoliły mu na awans do fazy grupowej. Nie mamy nic przeciwko, by na Stade Maurice Dufrasne drużyna Dariusza Żurawia poprawiła swój bilans. "Frajerstwo" nie popłacaAby tak się stało Lech jednak nie ma prawa popełniać takich błędów jak ostatnio w Ekstraklasie. O straconej bramce z ostatniej minuty klasyku z Legią trener Żuraw powiedział, że została stracona we "frajerski sposób". Ewidentnie na piłkarzach Kolejorza taki tekst nie zrobił wielkiego wrażenia - bramka w doliczonym czasie gry i strata dwóch punktów z Rakowem to kolejny przykład "frajerstwa" (nie umniejszając cudownemu rajdowi Szelągowskiego). Z takimi błędami z Belgii trudno będzie wywieźć zwycięstwo. Szczęśliwie po raz kolejny poznaniacy mogą pokazać pełną siłę kadrową. Z wyjątkiem niepewnego cały czas występu kontuzjowanego Jakuba Kamińskiego, wszyscy najważniejsi piłkarze są gotowi do wyjścia na boisko dzisiejszego wieczoru. Oby zdrowie zostało przy zawodnikach również po końcowym gwizdku. W ciągu najbliższych dwudziestu czterech dni czeka ich bowiem aż osiem spotkań. Jeśli Lechici chcą, by mecze w Lidze Europy dalej były walką o awans, a nie rywalizacją o pietruszkę, to dziś w Liege trzeba wygrać. A Standard z pewnością jest do ogrania.   🔥 DZIEŃ MECZOWY 🔥🏆 #UEL 🆚 @Standard_RSCL🕘 21:00🏟 Stade Maurice Dufrasne💻 https://t.co/7dFHvS60RQ📺 Polsat Sport Premium 1, TVP 2#⃣ #STALPO Po zwycięstwo! 🔵⚪️ pic.twitter.com/e900Py6voH — Lech Poznań (@LechPoznan) November 26, 2020   👀 Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸


26 LISTOPADA 2020, 10:41

Reprezentacje

Zapowiedź spotkania Ligi Narodów: Polska - Holandia
Przed nami mecz Ligi Narodów na Stadionie Śląskim - Polska kontra Holandia. Ostatnie spotkanie Ligi Narodów - piłkarska reprezentacja Polski podejmie Holendrów na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Obie drużyny mogę teoretycznie zająć pierwsze miejsce w grupie, w przypadku raczej niemożliwego potknięcia Włochów w meczu z Bośnią i Hercegowiną. Szeregi przeciwnika Reprezentacja Holandii w listopadzie rozgrywa trzy spotkania, w tym dwa w ramach Ligi Narodów UEFA. Do tej pory Holendrzy zagrali dwa mecze - w środę 11 listopada odbył się mecz kontrolny w Amsterdamie (remis 1:1 z Hiszpanią). Następnie Oranje zwyciężyli z Bośnią i Hercegowiną 3:1 po dwóch bramkach Georginio Wijnalduma oraz jednej Memphisa Depaya. Selekcjoner reprezentacji Oranje Frank de Boer powołał na listopadowe starcia 25 zawodników. W kadrze powołanych znaleźli się m.in. Ake, Blind, Vilhena, Malen, a także Georginio Wijnaldum z Liverpoolu i Frenkie de Jong z FC Barcelony. Na zgrupowaniu nie pojawili się Matthijs de Ligt, Kenny Tete oraz poważnie kontuzjowany Virgil van Dijk. Pod znakiem zapytania stoi również występ kilku piłkarzy obecnych na kadrze. Bramkarz Jasper Cillessen walczy z urazem mięśniowym, a z kolei Ryan Babel opuścił zgrupowanie początkowo z powodu słabego samopoczucia, lecz najpewniej taka decyzja ma związek z pozytywnym wynikiem trzeciego badania pod kątem koronawirusa. Sytuacja reprezentacji Polski W innym świetle prezentuje się reprezentacja Polski. Po szczęśliwym zwycięstwie nad Ukrainą kadrowicze Jerzego Brzęczka 15 listopada w fatalny sposób przegrali z Włochami. Polscy piłkarze dali występ, który powinien być materiałem szkoleniowym na całym świecie, jak nie grać w piłkę. W całym meczu bramkarz reprezentacji zanotował więcej podań niż linia pomocy. Tragiczny występ zaliczył Arkadiusz Reca nie wykazując w trakcie spotkania dostatecznego zaangażowania. Był zagubiony jak dziecko we mgle, spóźniony w każdej możliwej akcji na boisku. Wyraźną ocenę tego spotkania przedstawił w pomeczowym wywiadzie kapitan Robert Lewandowski. Miejmy nadzieję, że z Holandią zaprezentujemy zdecydowanie wyższy poziom i zrehabilitujemy się przed piłkarskim światem, bo w przeciwnym wypadku nie mamy czego szukać na turniejach typu Mistrzostwa Europy czy bardziej prestiżowe Mistrzostwa Świata. Mecz można będzie zobaczyć na antenach: Polsat Sport | TVP 1 | TVP Sport   Przed nami ostatni mecz reprezentacji Polski w 2020 roku! Trzymamy kciuki za naszą drużynę! 🇵🇱 pic.twitter.com/P2LQ0aS4Zf — Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) November 18, 2020   👀 Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸


16 LISTOPADA 2020, 17:03

Europa League

Lech Poznań - Standard Liege, czyli gra o życie w grupie D
Drugi domowy mecz Lecha w tegorocznej fazie grupowej Ligi Europy, a trzeci w sumie, wydaje się być kluczowym w kontekście walki o ewentualne wyjście z grupy D. I to nie tylko dla poznańskiego Kolejorza, ale także dla jego dzisiejszego rywala - Standardu Liege. Walka o tlen- Traktujemy Ligę Europy jako fajną przygodę, bo poprzedni sezon i całe eliminacje walczyliśmy, aby się tutaj znaleźć. Z drugiej strony nie gramy takich meczów tylko po to, żeby je rozegrać. Chcemy zdobyć punkty i myślę, że spotkania z Benfiką czy Rangersami pokazały, że możemy powalczyć z takimi drużynami i możemy pokazać dobrą piłkę - tak na przedmeczowej konferencji prasowej wypowiadał się jeden z kluczowych piłkarzy Lecha, Jakub Moder. Jeśli poznaniacy chcą dalej mieć o co grać w Lidze Europy, to muszą w dzisiejszym meczu pokonać rywali. To samo tyczy się zresztą belgijskiego klubu. Obie drużyny po dwóch kolejkach znajdują się na końcu tabeli z zerowym dorobkiem punktowym i stratą sześciu oczek do prowadzących - Benfiki Lizbona oraz Glasgow Rangers. Zdobycie kompletu punktów w dzisiejszym pojedynku będzie więc drugą szansą dla zwycięzcy, aby nawiązać walkę, na razie choćby korespondencyjną, z czołówką grupy. Przegrany natomiast swoje szanse zminimalizuje do niemal czysto matematycznych. Pełny potencjał Kolejorza i wielkie problemy BelgówPrzed poprzednimi meczami grupowymi kibice Lecha patrzyli z niepokojem na to, jak zestawi drużynę Dariusz Żuraw. Kontuzje i wykluczenia mocno dziesiątkowały zespół i w ten sposób przeciwko Benfice bardzo osłabiona była defensywa, natomiast przeciwko Rangersom ucierpiała głównie linia pomocy. Tym razem jednak na kilka godzin przed meczem trener ma do dyspozycji niemal cały zespół. Do gry gotowi już są nieobecni w ostatnich dniach Pedro Tiba, Jakub Kamiński czy Djordje Crnomarković. Cieszy też to, że niegroźne okazały się urazy Alana Czerwińskiego i Filipa Marchwińskiego, których nabawili się oni podczas spotkania Pucharu Polski ze Zniczem Pruszków. Jeśli nie wydarzy się jakiś kataklizm, to na Bułgarskiej zobaczymy dzisiaj najmocniejszy możliwy skład Lecha. Na zupełnie przeciwnym biegunie stoi Standard Liege. W drużynie Les Rouches uraz goni uraz, a do tego we znaki daje się koronawirus. Dla trenera Phillipe'a Montaniera najbardziej bolesne wydają się być straty w defensywie. Największym ubytkiem jest z pewnością strata opoki linii obronnej i kapitana zespołu - Zinho Venhausdena, który zerwał więzadła. Ten 21-letni stoper jest podstawą dobrej gry w tyłach Standardu, a także piłkarzem szykowanym do roli lidera reprezentacji Belgii, co świadczy o skali jego talentu i umiejętności. W formacji defensywnej nie zagrają także Collins Fai oraz Konstantinos Laifis, również podstawowi zawodnicy. Starcie przeciwieństwNie sposób nie zwrócić uwagi, że w Poznaniu dojdzie do rywalizacji dwóch drużyn, których atuty leżą w zupełnie innych miejscach. Kiedy bowiem Lech chwalony jest za grę w ataku i często krytykowany w obronie, to główną zaletą Standardu jest właśnie solidna defensywa, a wadą słaba i nieskuteczna gra do przodu. Trudno co prawda przewidzieć, jak bardzo ucierpi linia obrony Belgów przy tak poważnych osłabieniach, pewne jest jednak, że nie będzie to ten sam monolit, który jest jedną z najlepszych defensyw ligi belgijskiej (zaledwie 9 bramek straconych w 11 meczach). Mimo niewielkich braków w ofensywie, trudno pokładać w niej wielkie nadzieje na klucz do sukcesu Les Rouches. Atak obecnie trzeciej drużyny w krajowych rozgrywkach bowiem plasuje się wśród drużyn drugiej połówki tabeli, co chluby Standardowi nie przynosi, a skuteczność atakujących pozostawia wiele do życzenia. Mimo to warto zwrócić uwagę na kilku ciekawych zawodników ofensywnych. Takim piłkarzem jest między innymi Selim Amallach, najlepszy strzelec zespołu w tym sezonie z dorobkiem sześciu trafień. Obbi Oulare to niegdysiejszy wielki talent o dobrych warunkach fizycznych. Ząb czasu nadgryzł także umiejętności Mehdiego Carceli, który swego czasu był graczem wybitnym jak na warunki ligi belgijskiej, jednak wiek oraz niedawne zakażenie koronawirusem sprawiają, że obecnie jest cieniem dawnego siebie. W środku pola natomiast duże umiejętności i wizję gry ma młody Nicolas Raskin. Nie są to jednak piłkarze na miarę Darwina Nuneza czy Alfredo Morelosa, katów Kolejorza z poprzednich meczów. Wykorzystać okolicznościNa papierze Standard Liege wydaje się być silniejszą drużyną od innego belgijskiego klubu, z którym niedawno mierzył się Lech, czyli Charleroi. W obliczu poważnych osłabień drużyny Montaniera jednak skala trudności wydaje się być znacznie niższa od normalnej. Nawet w optymalnym składzie przeciwników, Kolejorz mógłby śmiało powalczyć o pełną pulę. Teraz, kiedy okoliczności wyjątkowo sprzyjają Lechitom, żal byłoby z nich nie skorzystać. Jeśli drużyna Dariusza Żurawia nie zlekceważy tak przetrzebionego rywala i zagra na miarę poprzednich meczów, a szczególnie tego z Benfiką, to Lech ma bardzo duże szanse, by nareszcie cieszyć się ze zwycięstwa.   🔥 DZIEŃ MECZOWY 🔥🏆 #UEL 🆚 @Standard_RSCL 🕤 18:55🏟 Stadion Poznań💻 https://t.co/7dFHvROptg📺 Polsat Sport Premium 1, TVP 2#⃣ #LPOSTA Po zwycięstwo! 🔵⚪️ pic.twitter.com/PVR0TnUThC — Lech Poznań (@LechPoznan) November 5, 2020   👀 Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸


05 LISTOPADA 2020, 09:50

Europa League

Glasgow Rangers - Lech Poznań: Czy „Kolejorz” zdoła zdobyć pierwsze punkty?
Po bardzo dobrym pod względem stylu początku fazy grupowej w meczu z Benfiką, teraz przed Kolejorzem kolejne wyzwanie. Ci, którzy oczekują łatwiejszego zadania z Glasgow Rangers, muszą się rozczarować, bo Szkoci to również niezwykle wymagająca drużyna. Starcie Rangers - Lech już dzisiaj, czyli w czwartek 29 października o godzinie 21:00. Trudny teren, jeszcze trudniejszy rywalNiektórzy mogą patrzeć na drużynę Stevena Gerrarda przez pryzmat zeszłorocznej rywalizacji Legii z The Gers w decydującej rundzie play-offów eliminacji Ligi Europy. Przypomnijmy, że po trudnym dwumeczu Rangersi dostali się do fazy grupowej (0:0 w Warszawie i 1:0 w Glasgow). Biorąc pod uwagę to starcie, mogłoby wydawać się, że Lecha nie czeka tak wielkie wyzwanie. Legia, niebędąca wtedy w wybitnej formie, potrafiła nawiązać równą walkę, tracąc decydującą bramkę w 90. minucie rewanżu. Drużyna Gerrarda poczyniła jednak znaczny progres przez miniony rok. Anglik potrafił doprowadzić swoją drużynę aż do 1/8 finału Ligi Europy, gdzie uległa dopiero Bayerowi Leverkusen. Aby dostać się do obecnej fazy grupowej, udało się jej wyrzucić z rozgrywek Galatasaray, ekipę doświadczoną i złożoną z ciekawych zawodników. Wystarczy także spojrzeć na obecną formę Szkotów. Rangersi są niepokonani od 15 meczów, w których stracili zaledwie 4 bramki. Dobra dyspozycja procentuje w lidze. The Gers przewodzą szkockiej Premiership i na Ibrox coraz śmielej spoglądają w stronę mistrzowskiego tytułu - pierwszego od 2011 roku. W meczu z Lechem wspomnianie Ibrox Stadium będzie puste, jak większość europejskich aren w dzisiejszych spotkaniach. Wydaje się, że dla Poznaniaków jest to dobra wiadomość, patrząc z bardzo pragmatycznej perspektywy. Kibice Rangersów potrafią zgotować istne piekło, a atmosfery jak w Glasgow nie powstydziłby się niejeden klub angielskiej Premier League. Lechici mogliby mieć problem z opanowaniem emocji, a zespół Gerrarda na fali dopingu swoich fanów byłby jeszcze groźniejszy. Przezwyciężyć trudnościW Lechu mimo ogólnego optymizmu po dobrym zaprezentowaniu się z Benfiką, pojawiło się kilka problemów. Do Glasgow trener Dariusz Żuraw nie mógł zabrać aż trzech kluczowych piłkarzy. Mowa tu o Jakubie Kamińskim, Djordje Crnomarkoviciu oraz Pedro Tibie. Szczególnie brak Portugalczyka może być bardzo alarmujący dla fanów z Poznania. O tym, jak ważny jest to zawodnik w układance Żurawia, przekonaliśmy się już nie raz w tym sezonie. W niedzielę w meczu z Cracovią (1:1) z kolei zobaczyliśmy, że bez Tiby w środku pola Kolejorz miał duże problemy z kreowaniem sobie klarownych sytuacji. Z Rangersami brak tego piłkarza może być jeszcze bardziej odczuwalny. Ciężar gry, a przede wszystkim jej część kreatywna, spadnie więc na Daniego Ramireza. Jakości Hiszpana też nie raz mieliśmy okazję doświadczyć, lecz z Cracovią zawiódł. Być może w Glasgow jednak wzniesie się na wyżyny swoich olbrzymich umiejętności i odegra kluczową rolę. Cieszyć może za to powrót na środek obrony Lubomira Satki. Bardzo prawdopodobne, że wystąpi on w duecie z Thomasem Rogne, a takie zestawienie stoperów pozwala mieć nadzieje na dużo solidniejszą grę defensywy niż w przypadku pary Dejewski - Crnomarković. Możliwe, że po zakończonej już rehabilitacji zobaczymy Jana Sykorę, który swoimi umiejętnościami i doświadczeniem w europejskich pucharach może zrobić różnicę. Dobrą zmianę w meczu ligowym dał ostatnio także Mohammad Awwad i być może nie był to tylko jednorazowy przebłysk, a początek trendu zwyżkowego u tego zawodnika. Odwaga będzie kluczowaZbyt często ostatnio słyszeliśmy ten zwrot w przypadku Lecha, lecz jest to niezmienna i sprawdzona recepta. Kolejorz po raz kolejny musi zagrać swój futbol. Wydaje się wręcz, że w starciu z Rangersami będzie o to łatwiej niż w przypadku gry z Benfiką. Szkoci są drużyną bardziej defensywną i z pewnością nie zawsze będą wychodzić tak wysokim pressingiem, jak robiła to tydzień temu drużyna Jorge Jesusa. Ekipa Gerrarda jednak za to jest piekielnie niebezpieczna w grze z kontry i w szybkim ataku. Każda nierozważna strata piłki w środku pola będzie potencjalnym zagrożeniem ze strony szybkich bocznych obrońców i skrzydłowych. Warto zwrócić tutaj uwagę szczególnie na prawego defensora Jamesa Taverniera (9 bramek w tym sezonie!) oraz podstawowych skrzydłowych - Ryana Kenta i wykupionego przed sezonem z belgijskiego Genku Ianisa Hagiego. Na papierze najbardziej wartościowym piłkarzem The Gers z kolei jest środkowy napastnik, reprezentant Kolumbii, Alfredo Morelos. Nie można też zapominać o bardzo dobrze funkcjonującej linii defensywnej, o której wspominałem już wcześniej. Z pewnością jednak nie jest to drużyna nie do ukąszenia. Przy pomysłowej grze w ataku i dokładności Lech będzie kreował sobie sytuacje. Niezwykle ważna będzie skuteczność strzelecka. Nie można sobie pozwolić na marnowanie stuprocentowych okazji, gdyż takich będzie niezwykle mało i mogą zaważyć o ostatecznym wyniku. Stąd olbrzymia odpowiedzialność spoczywać będzie na Mikaelu Ishaku, ale także na innych ofensywnych zawodnikach Lecha. Kolejorz więc nie powinien wyjść na Ibrox ze strachem. Mimo dużej siły i potencjału rywala, Lechici pokazali już, że niestraszne im są wielkie firmy i piłkarze. Jeśli będą w stanie zachować swój styl i odwagę ze starcia z Benfiką oraz wyeliminować proste błędy, to być może po meczu z Rangersami będziemy cieszyć się nie tylko z walki i dobrego stylu, ale także z pierwszych punktów dopisanych w tabeli grupy D.   🔥 DZIEŃ MECZOWY 🔥🏆 #UEL 🆚 Rangers FC🕤 21:00🏟 Ibrox Stadium💻 https://t.co/7dFHvROptg📺 Polsat Sport Premium 1, TVP 2#⃣ #RANLPOPo zwycięstwo! 🔵⚪️ pic.twitter.com/bR97bGWawK — Lech Poznań (@LechPoznan) October 29, 2020   👀 Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸


29 PAŹDZIERNIKA 2020, 10:21

Europa League

Lech Poznań - Benfica Lizbona, czyli wielki początek dla „Kolejorza”
Lech swoją przygodę w fazie grupowej Ligi Europy rozpocznie od olbrzymiego wyzwania. Dotychczas w kwalifikacjach trzy razy trafiał na kluby wyżej notowane. Teraz jest podobnie, choć rywal jest oczywiście z jeszcze wyższej półki. Do Poznania bowiem przyjeżdża Benfica Lizbona, a urwanie jej choćby punktu, będzie odbierane jako sukces. Piłkarskie świętoW Kolejorzu oprócz skupienia i motywacji do meczu z jakby nie patrzeć legendarnym rywalem dochodzi jeszcze olbrzymia dawka emocji. Pierwszy raz od pięciu lat na ulicę Bułgarską zawita klub z europejskiego topu. - Na pewno przed startem nie ma niepokoju, jest raczej ekscytacja. Jest chęć zagrania dobrego meczu przeciwko świetnemu rywalowi, chęć pokazania dobrej piłki. Tak chcemy zresztą wejść w to spotkanie - tak na konferencji prasowej wypowiadał się trener Dariusz Żuraw. Lech przez eliminacje przeszedł jak burza. Komplet zwycięstw z (poza Valmierą) trudnymi i wymagającymi rywalami oraz bilans bramkowy 13:1 to kapitalny wynik, do tego poparty bardzo dobrym wrażeniem artystycznym. Do tego warto zwrócić uwagę, że najważniejsze trzy mecze Lechici rozegrali na wyjeździe. Teraz, gdy europejska rywalizacja zawita do Poznania, niestety mecz rozegrany zostanie bez udziału publiczności. - Chcieliśmy razem z nimi [kibicami] spędzić to piłkarskie święto, ale sytuacja się zmieniła i przyjdzie nam wystąpić bez kibiców - mówił bramkarz Filip Bednarek. Nie na swoim miejscuKolejorz nawet jeśli utrzyma swoją doskonałą formę z meczów eliminacyjnych, to o punkty z Benfiką nadal będzie niezwykle trudno. Zespół prowadzony przez doświadczonego i utytułowanego trenera Jorge Jesusa jest drużyną bardzo dobrze poukładaną. W swoim składzie posiada wielu klasowych zawodników. Za defensywę odpowiada duet znakomitych, choć nie najmłodszych już, stoperów - Nicolas Otamendi oraz Jan Vertonghen. Środek pola to między innymi portugalski duet Pizzi oraz Rafa Silva, za siłę ognia z kolei odpowiedzialni są głównie reprezentanci swoich krajów: Niemiec Waldschmidt, Brazylijczyk Everton i Urugwajczyk Darwin Nunez Ribeiro. Skład ten niewątpliwie szykowany był na zmagania w Lidze Mistrzów (latem na transfery przeznaczono 80 milionów euro). Takie były oczekiwania władz oraz kibiców, ale Orły w elitarnych rozgrywkach nie wystąpią po raz pierwszy od 11 lat. Portugalskiemu klubowi na drodze stanął grecki PAOK. W Lizbonie panuje rozgoryczenie, że Benfica wystąpi zaledwie w Lidze Europy. W związku z tym nowym celem jest co najmniej finał w Gdańsku, a najlepiej triumf w całych rozgrywkach. Zagrać swojePrzez Portugalczyków więc inauguracyjny mecz w Poznaniu traktowany jest jak przetarcie i zaledwie rozgrzewka. Nie ulega wątpliwości, że Benfica jest niekwestionowanym faworytem do wyjścia z grupy. Wspomniany wcześniej mecz z PAOK-iem jest dotychczas jedynym przegranym w tym sezonie przez Lizbończyków. Klub z Estadio da Luz prowadzi w tabeli ligi portugalskiej i wydaje się być na ten moment nie do zatrzymania. Z drugiej strony (zachowując proporcje) Charleroi przed meczem z Lechem również było w podobnej pozycji. Kolejorz potrafił jednak do Belgii pojechać jak po swoje i po piekielnie trudnym meczu wywalczyć zwycięstwo i awans. Po ostatniej porażce ligowej Poznaniaków z Jagiellonią optymizm nie został zatracony, a wpadkę uznano za wypadek przy pracy. O większy ból głowy kibiców przyprawiała sytuacja na środku obrony. Z Benfiką nie wystąpi z powodu czerwonej kartki Lubomir Satka, w sobotę natomiast kontuzji doznali Thomas Rogne oraz Djordje Crnomarković. Na szczęście zarówno Norweg, jaki i Serb są już zdrowi i powinni wystąpić w czwartkowym meczu. Dzięki temu Dariusz Żuraw uniknie potężnych eksperymentów przeciwko tak poważnemu rywalowi. Można pomiędzy obydwoma klubami dostrzec pewną analogię. Oba zespoły w swoim DNA wpisaną mają grę ofensywną. Oczywiste jest, że Lech nie może równać się jakością pojedynczych piłkarzy z Benfiką. Jeśli jednak Lech nie przestraszy się bardziej doświadczonych i utytułowanych rywali, to wydaje się, że może postraszyć drużynę gości. Szczególnie, że Jorge Jesus już nie raz potrafił lekceważyć słabsze kluby. Aby nawiązać wyrównaną rywalizację z Orłami Lechici muszą wznieść się na wyżyny swoich umiejętności oraz zagrać swój futbol, którym potrafili nas czarować w tym sezonie. Jeśli tak się stanie, to być może dzisiejsze spotkanie zapisze się złotymi zgłoskami w historii Lecha, tuż obok meczów z Manchesterem City czy Juventusem Turyn.   W końcu możemy to napisać! 😍🔥 DZIEŃ MECZOWY 🔥 🏆 #UEL 🆚 SL Benfica🕠 18:55🏟 Stadion Poznań💻 https://t.co/6l4jUh0Wl9📺 Polsat Sport Premium 1, TVP 2, TVP Sport#⃣ #LPOBENPo zwycięstwo! 🔵⚪️ pic.twitter.com/2iR1xcgjCm — Lech Poznań (@LechPoznan) October 22, 2020   👀 Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸


22 PAŹDZIERNIKA 2020, 10:17

Champions League

Zapowiedź: Bayern Monachium - Atletico Madryt
Zapowiedź hitu Ligi Mistrzów - Bayern Monachium kontra Atletico Madryt. W Monachium spotkają się dwie drużyny biorące udział w turnieju finałowym rozgrywanym w Lizbonie. Drużyna prowadzona przez Diego Simeone na początku pandemii sensacyjnie wyeliminowała faworyta i zwycięzcę z 2019 roku, czyli Liverpool. Po wznowieniu rozgrywek w systemie bez rewanżu turniej miał wyłonić finalistów, ale Atletico odpadło po meczu z RB Lipsk. W lepszym stylu ubiegły sezon zakończyli Bawarczycy, gromiąc FC Barcelonę 8:2. Następnie wygrywając z Olympique'iem Lyon dotarli do finału, gdzie zmierzyli się z kolejną drużyną z Ligue 1, ogrywając mistrza Francji PSG 1:0 po bramce Kingsleya Comana, dzięki czemu sięgnęli po puchar Ligi Mistrzów. Na temat meczu głos zabrał Yannick Ferreira Carrasco: "Ostatnim razem, kiedy grałem z Bayernem, to wiele wycierpieliśmy. Jesteśmy jednak przyzwyczajeni do gry z wielkimi. Bayern zawsze chce grać do przodu. Z Barcą nie obchodziło ich czy prowadzą 2:0 lub 3:0. Oni po prostu zawsze chcą zmiażdżyć swojego rywala!" Pojedynek dwóch topowych „dziewiątek” Pojedynek na szali, którego rozstrzygnie się rywalizacja o tytuł najlepszego bramkarza, gdzie w szranki między słupkami staną Jan Oblak i Manuel Neuer. Ponadto będziemy świadkami starcia na pozycji numer „dziewięć”. W przeciwnych drużynach rywalizować będą najlepszy piłkarz ubiegłego sezonu Champions League Robert Lewandowski oraz była gwiazda Dumy Katalonii Luis Suarez przeżywający w Madrycie odrodzenie formy. Lewandowski w rozgrywkach klubowych zanotował dotychczas lepsze statystyki niż Urugwajczyk. Polak ma na swoim koncie 7 bramek i 4 asysty, Suarez natomiast uzyskał 3 bramki i 1 asystę. Ostatnie sześć spotkań tych drużyn to trzy mecze na korzyść Bayernu, dwa na korzyść Atletico Madryt i remis z 1974 roku. Możliwi nieobecni Z powodu kontuzji mięśniowych na boisku raczej nie pojawią się Diego Costa, Saul Niguez i Jose Maria Gimenez. Uraz kolana wykluczyć może Leroya Sane z Bayernu Monachium, a także Sime'a Vrsaljko z Atletico Madryt. W grupie A poza Bayernem Monachium i Atletico Madryt zmierzą się austriacki RB Salzburg z rosyjskim Lokomotiwem Moskwa. Aktualizacja: Serge Gnabry zakażony koronawirusem - nie zagra w tym spotkaniu.   Taki pyszny pojedynek zobaczycie dzisiaj w TVP1 i https://t.co/guExYnoFs5 😍 Wiemy na kogo stawiacie... 😎𝗟𝗶𝗻𝗸 𝗱𝗼 𝘁𝗿𝗮𝗻𝘀𝗺𝗶𝘀𝗷𝗶 meczu Bayern 🆚 Atletico ➡ https://t.co/CNDcnSduXm pic.twitter.com/r0QFSVYuwP — TVP SPORT (@sport_tvppl) October 21, 2020   👀 Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸


20 PAŹDZIERNIKA 2020, 12:00

Reprezentacje

Zapowiedź spotkania Ligi Narodów: Polska - Włochy
Polska kontra Włochy w drugiej edycji Ligi Narodów UEFA. Z Włochami mierzyliśmy się już w poprzedniej edycji Ligi Narodów i nie powinniśmy zaliczać tych spotkań do udanych. Remis w pierwszej kolejce i porażka w czwartej to wynik ostatnich starć Polaków z ekipą z Italii. Tamten skład różni się od aktualnego paroma zawodnikami. Nie ma między innymi Jakuba Błaszczykowskiego czy też Rafała Kurzawy. W tych starciach Ligi Narodów Włosi będą jeszcze mocniejsi niż w poprzednich. Azzurri przeszli kryzys - po słabych występach odzyskali kluczowych zawodników i przygotowali nowych mogących występować w kadrze. Warto więc zadać sobie kilka pytań. Nie będzie to łatwy mecz, nie będzie powodów do radości? Polska nie jest faworytem tego spotkania, a żeby tak stwierdzić nie trzeba być wybitnym ekspertem. W meczu z Włochami będzie mniej swobody niż z Finlandią. Przewidywać można, czy zagramy na dwóch napastników, czy linia pomocy nastawiona będzie na grę defensywną oraz czy wykonanie pięciu zmian nie zmieni oblicza gry. Zagramy w innym zestawieniu personalnym, więc jedno, czego możemy sobie przed tym meczem życzyć to ekscytującego pojedynku, bowiem serca do walki Biało-Czerwonym nie braknie. Warto wspomnieć, że na zgrupowaniu Włochów nie ma żadnego zawodnika SSC Napoli. Taki rozwój sprawy spowodowany jest sytuacją związaną z pandemią. Rzut oka na polskie zmiany W bramce wystąpi Wojciech Szczęsny albo Łukasz Fabiański. Znak zapytania można postawić na pozycji lewego obrońcy. Środkowymi defensorami w tym meczu będą Glik wraz z Walukiewiczem (bohater plotek na temat przenosin do Interu Mediolan). Wykluczony z powodu kartek jest występ Jana Bednarka. Na zgrupowaniu pojawili się Pietrzak i Czerwiński, lecz ich występ jest prawie nierealny. Do gry w środku pola wrócą Klich zaliczający pozytywną inaugurację angielskiej Premier League oraz Krychowiak, który z Finlandią był nieco w cieniu debiutantów, znacznie przyczyniając się do straty bramki ze słabszą ekipą ze Skandynawii. W ataku wariantów jest kilka, zarówno do gry na dwóch napastników, jak i ewentualnych zmian osobowych na skrzydłach, ale bezapelacyjnie od pierwszej minuty w meczu z Włochami wystąpi kapitan Robert Lewandowski. Sprawdźmy mocne strony przeciwnika W bramce Gianluigi Donnarumma - zawodnik będący na początku swojej reprezentacyjnej kariery. Między słupkami w Milanie zaliczył ponad 200 meczów w Serie A. Pomimo wieku jest pewnym punktem reprezentacji Italii. W linii defensywnej zapewne zagra wypożyczony z AS Romy do PSG Alessandro Florenzi. W drużynie finalisty ostatniej edycji Ligi Mistrzów odgrywa on ważną rolę na swojej pozycji, dlatego wydaje się pewnym elementem drużyny Roberto Manciniego - czego nie powiemy o jego rywalu o miejsce w reprezentacji Danilo D'Ambrosio z Interu. Środek obrony, o ile obędzie się bez nieoczekiwanych niespodzianek, stanowić będą kapitan Giorgio Chiellini powracający do kadry po ciężkiej kontuzji kolana razem z Leonardo Bonuccim. Obrońcy bardzo dobrze znani Szczęsnemu. W przypadku gry z trzema środkowymi defensorami możemy na boisku spodziewać się Gianluki Manciniego lub Francesco Acerbiego z Lazio, który wraz z klubowymi kolegami wywalczył występ w Lidze Mistrzów. O sile w środkowej części boiska stanowić będzie między innymi urodzony w Brazylii Jorginho, jako ten najbardziej cofnięty pomocnik. Następny Nicolo Barella uznawany za najbardziej utalentowanego włoskiego piłkarza, których ewidentnie Włochom nie brakuje. Po rocznej przerwie z reprezentacją powróci Marco Verratti. Kiedy tylko jest do dyspozycji, potrafi w pojedynkę decydować o wyniku. Kontuzje często jednak męczą filigranowego pomocnika. Pod Polską bramką najczęściej widocznymi zawodnikami będą wypożyczony do Juventusu Chiesa oraz główny rywal Lewandowskiego w drodze po Złotego Buta w ubiegłym sezonie, a więc Ciro Immobile. Być może będzie to jedno z decydujących starć o tytuł najlepszej dziewiątki. Tuż przed trzecią kolejką Polska reprezentacja prowadzona przez trenera Jerzego Brzęczka zajmuje trzecie miejsce w grupie mając na koncie trzy punkty. Pierwsze miejsce w grupie zajmują Włosi z dorobkiem 4 punktów, za nimi Holandia z tym samym dorobkiem punktowym, co Polacy i zamykająca tabelę Bośnia i Hercegowina (1 punkt), która odpadła również z baraży o Mistrzostwa Europy z Irlandią Północną.   Dziś piłkarskie święto w @gdansk! 🥰⚽️Już o 20:45 zagramy z Włochami na @StadionEnerga w #NationsLeague! 🇵🇱#POLITA pic.twitter.com/UovD6b419n — Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) October 11, 2020   👀 Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸


10 PAŹDZIERNIKA 2020, 09:59

Polska - Finlandia: znamy składy

07 PAŹDZIERNIKA 2020, 19:28

Maciej Rybus zakażony koronawirusem

06 PAŹDZIERNIKA 2020, 16:54

Lech Poznań poznał grupowych rywali w Lidze Europy

02 PAŹDZIERNIKA 2020, 14:26

Znamy grupy Ligi Mistrzów 2020/2021

01 PAŹDZIERNIKA 2020, 18:48

RSC Charleroi - Lech Poznań, czyli poważny egzamin dla „Kolejorza”

30 WRZEŚNIA 2020, 22:37

Legia Warszawa - Qarabag Agdam, czyli ostatnia prosta

30 WRZEŚNIA 2020, 12:01

Zapowiedź oraz składy: Legia Warszawa - KF Drita Gnjilane

24 WRZEŚNIA 2020, 19:30

Zapowiedź Superpucharu Europy: Bayern Monachium - Sevilla

23 WRZEŚNIA 2020, 21:32