POLSKA

Jesień jak żadna inna, a Ekstraklasa nieprzewidywalna jak zawsze [FELIETON]


29 GRUDNIA 2020, 12:47


LECH POZNAŃ
LEGIA WARSZAWA
POGOŃ SZCZECIN
RAKÓW CZĘSTOCHOWA
PKO EKSTRAKLASA



Ekstraklasa zapadła w zimowy sen - tym razem inny niż zazwyczaj, bo prawdopodobnie z rekordowo krótkim czasem czterdziestu dni przerwy. Piłkarska jesień była również nadzwyczajna, głównie ze względu na to, w jakich warunkach przyszło nam ją przeżyć. A być może lepiej napisać - przetrwać. Była to jednak wyjątkowo udana runda, patrząc na wszelkie okoliczności.

 

Nie będzie to typowe podsumowanie, ale pokrótce chciałbym pochylić się nad tym, czym żyliśmy przez ostatnie cztery miesiące na rodzimych boiskach - my jako kibice, media, a także oczywiście piłkarze. Niektóre wydarzenia nas zaskoczyły, niektóre wręcz przeciwnie, jedne wprawiły nas w zachwyt, inne sprawiły, że łapaliśmy się za głowę. Do tego nas przyzwyczaiła Ekstraklasa i może to właśnie jest w niej cudowne, że spektrum emocji jest tutaj tak szerokie.

 

Świetni w Europie, słabi w Polsce

Dobrze, że Lech przełamał jeden trend i nareszcie po czterech latach zobaczyliśmy polski klub w fazie grupowej europejskich pucharów. Gorzej, że pokazał to, co od dawna o naszych pucharowiczach wiemy. Mianowicie że nie potrafią łączyć meczów w Europie z krajowym podwórkiem. Efekty? Lech odpadł z Ligi Europy, grając momentami bardzo dobry futbol, niekiedy trochę gorszy, ale ogólnie wstydu przeciwko trudnym rywalom nie było. Natomiast w Ekstraklasie Kolejorz jest na czele - szkoda, że drugiej połówki tabeli. Trudy grania na trzech frontach uwidoczniły się szczególnie w końcówce, gdzie zamiast ustalonego celu minimum na poziomie kompletu punktów w trzech meczach, zespół trenera Żurawia ugrał… jedno oczko.

 

Może nie byłoby w tym nic aż tak strasznego, bo przecież nie takie kluby jak Lech miały problemy z połączeniem gry w Europie i kraju. Espanyol w zeszłym sezonie po awansie do 1/16 Ligi Europy spadł z La Ligi, a Hoffenheim obecnie jest na odległym 12. miejscu w Bundeslidze, ale za to grupę w europejskich pucharach przeszło jak burza. Trudno jednak teraz nie uśmiechnąć się ironicznie, a może i lekko załamać, słuchając słów z października Tomasza Rząsy, który mówił, że Kolejorz ma świetną kadrę, aby na spokojnie sobie poradzić na trzech frontach. Może na wiosnę znów obejrzymy takiego Lecha, jakim zachwycaliśmy w okresie tuż po lockdownie i wczesną jesienią, ale można poważnie wątpić, czy dystans dwunastu punktów do lidera będzie możliwy do odrobienia.

 

Nieoczywista czołówka

Jeśli przy liderze jesteśmy, to zwróćmy na chwilę uwagę, na robotą, jaką zrobił Czesław Michniewicz w Legii. Nie wszyscy byli zachwyceni zwolnieniem Aleksandara Vukovicia tuż przed kluczowymi spotkaniami w eliminacjach Ligi Europy. Nowy trener cudu nie dokonał, puchary znowu przeszły Legionistom koło nosa, ale nie można nie docenić tego, jaki postęp dokonał się w tej drużynie. Za kadencji Michniewicza Wojskowi przegrali w lidze jeden mecz (na zakończenie ze Stalą Mielec), a i gra wygląda dużo lepiej. Oczywiście długa droga jeszcze do tego, co kibice przy Łazienkowskiej chcieliby na co dzień oglądać, ale pierwsze odważne kroki zostały poczynione.

 

Nie oznacza to jednak, że wiosną Legii będzie o mistrzostwo łatwo. Raków Częstochowa to chyba najjaśniejszy punkt jesieni (przynajmniej sportowo). To, jak rozwinęła się i dojrzała ta drużyna, jest przykładem, że warto zaufać trenerowi. Marek Papszun to teraz najdłużej pracujący w jednym klubie szkoleniowiec w Ekstraklasie. Jego zespół nie tylko gra świetnie, ale i bardzo dobrze punktuje. Pokazał to nie tylko przez całą rundę, ale de facto przez cały rok, bo w zestawieniu za 2020, Raków byłby na trzecim miejscu. Przemyślane transfery, ładna dla oka gra i przede wszystkim solidność sprawiły, że Częstochowa liczy na bardzo dużo, a nieśmiałe głosy już szepczą coś nawet o mistrzostwie.

 

Namieszać może też Pogoń. Kosta Runjaić to inny trener, który miał czas zbudować zespół po swojemu i teraz to procentuje. Podczas trzech lat pracy Niemca w Szczecinie klub przechodził gorsze okresy, ale zarząd potrafił wytrzymać presję i nie zwalniał szkoleniowca po kilku słabszych występach. Teraz Portowcy to najlepsza defensywa ligi, a i gra z przodu już nie jest jej mankamentem. Wizja udanej wiosny maluje się więc także przed kibicami Pogoni i kto wie, czy nie spróbują namieszać w grze nawet o tytuł.

 

Łaska pana…

Szkoda, że takiego komfortu pracy nie dostali od swoich szefów inni trenerzy. Pominę tutaj Aleksandara Vukovicia, który na stanowisku w Legii utrzymał się prawie półtora roku. Krzysztof Brede co prawda w Podbeskidziu pracował nawet dwa i pół roku, ale zaledwie cztery miesiące w Ekstraklasie. Wyniki i gra klubu z Bielska-Białej były słabe, ale temu trenerowi zawdzięczają wiele, w tym awans do elity i zwolnienie go od tak, bez możliwości rehabilitacji choćby na początku wiosny, było po prostu nie fair. Artur Skowronek stracił pracę po roku w Wiśle Kraków. Dariusz Skrzypczak ledwo co przekroczył sto dni w Stali Mielec.

 

Nie twierdzę, że te zmiany nie wyjdą klubom na dobre. Leszek Ojrzyński na Podkarpaciu już pokazał, że nie potrzebuje dużo czasu, by drużyna nabrała charakteru. Zwalnianie trenerów na hura jest jednak niestety jedną z najgorszych praktyk w Ekstraklasie. Nie jest to tylko tendencja wśród właścicieli, ale i wśród kibiców. Gdy słyszę od kogoś, że Lech powinien teraz zwolnić Dariusza Żurawia, to zastanawiam się, co myślała ta osoba, jeszcze w czerwcu, gdy poznaniacy grali najlepszą piłkę w Polsce lub we wrześniu, gdy jak burza szli w Europie? I czy ta osoba już o tym zapomniała? Nasze środowisko piłkarskie niestety lubi podejmować decyzje, które są bardziej emocjonalne, niż przemyślane, więc tym bardziej warto chwalić Raków, Pogoń, czy również Górnika i Piasta za stałość i nieuleganie zgubnym impulsom.

 

Przetrwanie przede wszystkim

Tym, co może najlepiej pokazuje sukces naszej ligi w tej rundzie jest to, że dotrwała do końca. Wszystkie zaplanowane mecze zostały rozegrane i terminarz nie rozpadł się jak domek z kart, choć były chwile zwątpienia. Rozgrywki w obliczu koronawirusa to nie jest łatwa i przyjemna sprawa, ale organizacyjnie wszystko zagrało tak, jak powinno. Od jakiegoś czasu już nie na stadionach, ale jednak mogliśmy cieszyć się tym, że co tydzień oglądaliśmy naszych piłkarzy na boisku, a nie wyłącznie podczas wywiadów na kwarantannach. Trzeba to docenić i bić brawo wszystkim, którzy o to zadbali.

 

Oby tak samo było wiosną. Trudno ją przewidzieć pod względem piłkarskim, bo nasza Ekstraklasa ma to do siebie, że nie da się niczego w niej wyrokować ze stuprocentową pewnością. Śmiało za to można powiedzieć, iż znów będziemy śledzić ją z zapartym tchem. Owszem, niejeden raz wybuchniemy śmiechem, czy ukryjemy twarz w dłoniach, ale taki jej urok. Jeśli poziom będzie taki jak ostatnio, to wiosna w Ekstraklasie będzie bardzo ciekawa. Tego, jako kibice, życzymy sobie w Nowym Roku.

 

 

👀 Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸



Wiktor Kępiński

Źródło:

własne


KOMENTARZE

NAJNOWSZE NOWINKI