EUROPA LEAGUE

Benfica Lizbona - Lech Poznań, czyli „Kolejorza” wspinaczka na szczyt


03 GRUDNIA 2020, 10:19


DARIUSZ ŻURAW
JORGE JESUS
KKS LECH POZNAŃ
SL BENFICA LIZBONA
UEFA EUROPA LEAGUE



Bardzo skomplikowali sobie piłkarze Kolejorza walkę o wyjście z grupy w Lidze Europy. Porażka ze Standardem w Liege, doznana niejako na własne życzenie, z perspektywy przebiegu meczu nie miała prawa się wydarzyć. Jeśli poprzednie dwa mecze z Belgami były określane jako starcie o wszystko, to trudno znaleźć zwrot, który oddałby właściwie wyjazdowy pojedynek Lecha z Benfiką.

Promyk nadziei
W Poznaniu atmosfera przed rewanżem z Portugalczykami już nie jest tak dobra i optymistyczna jak przed meczem przy Bułgarskiej. Czuć olbrzymi niedosyt - zarówno poprzednią porażką ze Standardem, jak i sytuacją w Ekstraklasie. Paradoksalnie jednak Lech cały czas może pokusić się o wyjście z grupy. Co więcej, może nawet mieć wszystko we własnych rękach przed ostatnią kolejką (dzisiaj Rangersi musieliby stracić punkty ze Standardem). Przede wszystkim natomiast Kolejorz obligatoryjnie musi pokonać Benfikę na Estadio da Luz. A to może dla niektórych brzmieć jak science fiction. Patrząc jednak na pewne okoliczności, można znaleźć promyki nadziei.

W Poznaniu Orły zostały zaskoczone przez bezkompromisową i ofensywną grę ekipy Dariusza Żurawia. Lech przy odrobinie szczęścia (świetne sytuacje Kacharavy, niepokazana czerwona kartka Vertonghenowi) mógł zdobyć przynajmniej jeden punkt, a bramka na 2:4 w końcówce delikatnie zniekształciła obraz meczu. Poznaniacy przez większość spotkania nie odstawali od zespołu Jorge Jesusa, potrafili stwarzać dobre sytuacje i grali wysokim pressingiem. Pogrzebały ich błędy w obronie, która jednak była znacząco przetrzebiona i łatana na ostatnią chwilę Tomaszem Dejewskim.

Owszem, można powiedzieć, że Lech w tamtym fragmencie sezonu cały czas był drużyną grającą zjawiskowo, pełną energii i polotu, a z której obecnie został zaledwie cień. Trudno się nie zgodzić ze stwierdzeniem, że klub z Wielkopolski odczuwa skutki grania na trzech frontach (plus niektórzy piłkarze w reprezentacjach), lecz Benfica to również drużyna, która przechodzi swoje problemy i nie podchodzi do rewanżu w tak dobrych nastrojach jak w październiku.

Zepsuta maszyna
Zespół z Estadio da Luz do pierwszego pojedynku przystępował z serią czterech zwycięstw z rzędu (którą ostatecznie zakończył na siedmiu). Przyjeżdżał jako niekwestionowany lider ligi portugalskiej, rozgoryczony odpadnięciem z Ligi Mistrzów, ale wzmocniony wieloma wartościowymi zawodnikami, którzy przychodzili z myślą właśnie o elitarnych rozgrywkach. Niecałe dwa miesiące później ta sama maszyna z ostatnich pięciu meczów w lidze i europejskich pucharach wygrała zaledwie jeden, szarpie się o zwycięstwo z przedostatnią drużyną tabeli, przegrywa z inną ze strefy spadkowej, a do tego traci do lokalnego lidera - Sportingu - cztery punkty. Atmosfera w zespole również nie najlepsza, a trener Jorge Jesus jest rozdrażniony, czego dał znak podczas konferencji prasowej po poprzednim meczu, atakując dziennikarzy pytających o słabszą dyspozycję zespołu. Jakby tego było mało, to dochodzą kontuzje ważnych zawodników. Z Lechem na pewno na boisko nie wyjdą Adel Taarabt, Nuno Tavares, Andre Almeida i Jean-Clair Todibo. Pod znakiem zapytania stoją natomiast występy Pedrinho, Juliana Weigla oraz Darwina Nuneza. Szczególnie ewentualna nieobecność urugwajskiego napastnika może być znacząca. Pamiętamy jego wspaniały występ przy Bułgarskiej, gdzie zdobył hat-tricka, a w całej kampanii dotychczas strzelił pięć goli i zanotował sześć asyst.

Jednak nawet pomimo tych problemów Orłów nie można zapomnieć, że to cały czas drużyna skrojona bardziej na Ligę Mistrzów, niż Ligę Europy. Sama wartość rynkowa kadry Benfiki przyprawia o ból głowy - 303 miliony euro (przy 26 milionach euro Lecha). O tym, że pieniądze nie grają przekonaliśmy się już w pierwszym meczu, gdzie ta różnica nie sparaliżowała Poznaniaków. Warto jednak zwrócić uwagę, że to porównanie świadczy o jednej znaczącej rzeczy - wartości zmienników. A oni odegrają kluczową rolę w przypadku tak wielu kontuzji, a brak solidnej ławki rezerwowych doskwiera Kolejorzowi jak mało komu.

Piłkarski Mont Blanc
Prawdopodobnie to ona (krótka ławka rezerwowych) właśnie jest kluczem do znaczącej obniżki formy. Nie ma takiej możliwości, by Lech nagle oduczył się grania w piłkę. Najbardziej eksploatowani piłkarze w tym sezonie to Jakub Moder, Dani Ramirez, Tymoteusz Puchacz i Mikael Ishak, których liczba minut na boisku oscyluje w okolicach 1500. Dla porównania - to około 300 minut więcej niż Robert Lewandowski, 500 minut więcej niż Lionel Messi i 700 więcej niż Kylian Mbappe. Trudno nie zauważyć, że Lechici za te niezwykłe liczby płacą formą i zdrowiem. Uwidaczniają się również braki na ławce rezerwowych i to, że Dariusz Żuraw nie ma kim zastąpić kluczowych piłkarzy. Nasuwa się pytanie, czy przypadkiem trener nie zaskoczył kierownictwa awansem do Ligi Europy, przez co obecnie Lech nie jest odpowiednio przygotowany do gry na trzech frontach?

Krawiec szyje więc z tego, co ma i trzeba przyznać, że Kolejorz to już nie ta sama rozpędzona lokomotywa co niedawno. Straty punktów w końcówkach, sporo błędów i niekiedy brak polotu to najpoważniejsze problemy. Jednak nie zapominajmy, że to dalej ten sam zespół, który kilka miesięcy temu nas zachwycał i sprawiał, że byliśmy dumni z tak grającej polskiej drużyny w Europie. Jeden impuls w każdej chwili może zmienić jej oblicze z powrotem w maszynę do wygrywania. Możliwe, że przytrafił się on w Gdańsku, skąd po niezbyt porywającym meczu Lech potrafił przywieźć trzy punkty. O tym, jak były one ważne, niech świadczy wielka radość piłkarzy i sztabu po końcowym gwizdku.

Pojedynek z Benfiką w Lizbonie to oczywiście inny kaliber wyzwania. To piłkarskie szczyty. Choć może nie takie jak Mount Everest, to co najmniej jak Mont Blanc. Każdy szczyt jest jednak możliwy do zdobycia i tym razem jest tak samo. Lech potrzebuje do tego odpowiedniego przygotowania i determinacji, a czy tak będzie i czy Kolejorz powalczy za tydzień o coś więcej, niż tylko piękne pożegnanie, przekonamy się już dzisiaj o godzinie 21:00.

 

 

👀 Kliknij i zaobserwuj najlepszy piłkarski Instagram: @nowinki_transferowe 📸



Wiktor Kępiński

Źródło:

własne


KOMENTARZE

NAJNOWSZE NOWINKI